- Kategorie:
- 0 - 50.458
- 100 - 200.99
- 200 >.14
- 2008.0
- 2009.92
- 2010.109
- 2011.169
- 2012.207
- 2013.91
- 50 - 100.185
- Flow.3
- Geocaching.20
- Maraton szosowy.5
- Podjazdy.12
- Samotnie.123
- Szosa.391
- Teren.246
- Trenażer.61
- Wirtualny przeciwnik.8
- Wycieczka.34
- Wycieczka kilkudniowa.7
Wpisy archiwalne w kategorii
200 >
Dystans całkowity: | 3493.85 km (w terenie 100.00 km; 2.86%) |
Czas w ruchu: | 118:35 |
Średnia prędkość: | 29.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.20 km/h |
Suma podjazdów: | 18285 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (82 %) |
Suma kalorii: | 72593 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 249.56 km i 8h 28m |
Więcej statystyk |
BAT Tour 2010
Za namową kolegi wziąłem udział w maratonie szosowym Bat Tour. Dystans jaki był do przejechania w tym roku to 340 km NaszeMiasto.pl - Kartuzy
Trasa to:
Lębork - Sierakowice - Strzepcz - Wejherowo - Reda - Chwaszczyno - Banino - Kokoszki - Kartuzy - Stężyca - Kościerzyna - Bytów - Słupsk - Sierakowice
Wyjechaliśmy z Lęborka o godzinie 5-tej. Po drodze mieliśmy 4 postoje - bufety oraz 2 postoje niezaplanowane, pierwszy w Kartuzach - dziennikarz umówił się na mały wywiad Zdjęcia i krótki artykuł a drugi w Dębnicy Kaszubskiej gdzie zostaliśmy ugoszczeni bardzo miło przez władze miasta.
Na mecie czyli w Sierakowicach byliśmy po godzinie 20-tej gdzie kierownictwo Bat-a wręczyło nam dyplomy i upominki w postaci strojów kolarskich.
Co do samej jazdy to jechało się dość przyjemnie choć temperatura gdy wyjeżdzaliśmy było ok. 10°C a już po 7-mej około 20°C, później z godziny na godzinę robiło się coraz cieplej z temperaturą dochodzącą do 32°C
Sama jazda przebiegła bez większych problemów choć akurat ja miałem pecha bo przed Kartuzami złapałem gumę, pierwszą od ponad 2 lat, ale dość szybko wymieniłem dętkę i pojechaliśmy dalej.
Najgorzej jechało się odcinek od Słupska gdzie musiliśmy jechać pod wiatr którego dytychczas w ogóle prawie nie odczuwaliśmy ale te kilka kilometrów dało się nam dośc ostro we znaki.
Podsumowując dla mnie był to dość udany wyjazd, udało mi się pobić mój rekord dystansu, w tym roku akurat plonowałem taki przejazd. Nie wykluczone że być może jeszcze w tym roku skuszę się na jeszcze większy dystans 400km choć wówczas będę go musiał pokonywać raczej samotnie.
Temperatura:29.0, HR max:172 ( 88%), HR avg:137 ( 70%), W pionie:2418 m
Trasa to:
Lębork - Sierakowice - Strzepcz - Wejherowo - Reda - Chwaszczyno - Banino - Kokoszki - Kartuzy - Stężyca - Kościerzyna - Bytów - Słupsk - Sierakowice
Wyjechaliśmy z Lęborka o godzinie 5-tej. Po drodze mieliśmy 4 postoje - bufety oraz 2 postoje niezaplanowane, pierwszy w Kartuzach - dziennikarz umówił się na mały wywiad Zdjęcia i krótki artykuł a drugi w Dębnicy Kaszubskiej gdzie zostaliśmy ugoszczeni bardzo miło przez władze miasta.
Na mecie czyli w Sierakowicach byliśmy po godzinie 20-tej gdzie kierownictwo Bat-a wręczyło nam dyplomy i upominki w postaci strojów kolarskich.
Co do samej jazdy to jechało się dość przyjemnie choć temperatura gdy wyjeżdzaliśmy było ok. 10°C a już po 7-mej około 20°C, później z godziny na godzinę robiło się coraz cieplej z temperaturą dochodzącą do 32°C
Sama jazda przebiegła bez większych problemów choć akurat ja miałem pecha bo przed Kartuzami złapałem gumę, pierwszą od ponad 2 lat, ale dość szybko wymieniłem dętkę i pojechaliśmy dalej.
Najgorzej jechało się odcinek od Słupska gdzie musiliśmy jechać pod wiatr którego dytychczas w ogóle prawie nie odczuwaliśmy ale te kilka kilometrów dało się nam dośc ostro we znaki.
Podsumowując dla mnie był to dość udany wyjazd, udało mi się pobić mój rekord dystansu, w tym roku akurat plonowałem taki przejazd. Nie wykluczone że być może jeszcze w tym roku skuszę się na jeszcze większy dystans 400km choć wówczas będę go musiał pokonywać raczej samotnie.
Rower:Cicli B Crook
Dane wycieczki:
349.48 km (0.00 km teren), Czas: 11:44 h, Avg:29.79 km/h,
Prędkość maks: 59.50 km/hTemperatura:29.0, HR max:172 ( 88%), HR avg:137 ( 70%), W pionie:2418 m
Własna mini KaszebeRunda czyli kolejna 2-setka
W planie miałem zrobić pierwszą moją 3-setkę jednak plan ten odłożyłem na kiedy indziej a dziś postanowiłem pokonać ponad 200 km i przejechać mini KaszebeRundę czyli 120 km plus dojazd i powrót do Lęborka.
Z domu wyjechałem o godzinie 7-mej pogoda w sumie do jazdy akurat. Trasę podzieliłem na trzy etapy. Pierwszy to dojazd do Sulęczyna skąd rozpocząłem drugi etap mini KaszebeRundę czyli pętlę 120km którą pokonałem w ciągu 4h i 17 min. Trzeci etap to powrót z Sulęczyna do Lęborka.
Poprzednio gdy pokonywałem taki dystans jechało mi się dużo gorzej chyba dlatego że wówczas źle rozłożyłem siły i po 150km łapały mnie skurcze. Dziś rozpocząłem spokojnie i jechało mi się zupełnie inaczej, dystans ten pokonałem bez problemu i czułem że mógłbym pokonać jeszcze dłuższy dystans a porównując średnią z tamtej jazdy 28,9km/h przy dystansie 203km dziś średnia wyszła tylko troszkę niższa przy dystansie ponad 230km, poza tym nie potrzebowałem tylu przerw w jeździe bo w sumie podczas całej jazdy zatrzymałem się jedynie na 8 minut raz by założyć rękawki a drugą przerwę musiałem zrobić by załatwić swoje potrzeby.
Cały wyjazd bardzo udany i czuję że lipcu nie będzie problemu ze zrealizowaniem mojego głównego planu czyli rundki ponad 300 km
Temperatura:14.0, HR max:175 ( 89%), HR avg:145 ( 74%), W pionie:1536 m
Z domu wyjechałem o godzinie 7-mej pogoda w sumie do jazdy akurat. Trasę podzieliłem na trzy etapy. Pierwszy to dojazd do Sulęczyna skąd rozpocząłem drugi etap mini KaszebeRundę czyli pętlę 120km którą pokonałem w ciągu 4h i 17 min. Trzeci etap to powrót z Sulęczyna do Lęborka.
Poprzednio gdy pokonywałem taki dystans jechało mi się dużo gorzej chyba dlatego że wówczas źle rozłożyłem siły i po 150km łapały mnie skurcze. Dziś rozpocząłem spokojnie i jechało mi się zupełnie inaczej, dystans ten pokonałem bez problemu i czułem że mógłbym pokonać jeszcze dłuższy dystans a porównując średnią z tamtej jazdy 28,9km/h przy dystansie 203km dziś średnia wyszła tylko troszkę niższa przy dystansie ponad 230km, poza tym nie potrzebowałem tylu przerw w jeździe bo w sumie podczas całej jazdy zatrzymałem się jedynie na 8 minut raz by założyć rękawki a drugą przerwę musiałem zrobić by załatwić swoje potrzeby.
Cały wyjazd bardzo udany i czuję że lipcu nie będzie problemu ze zrealizowaniem mojego głównego planu czyli rundki ponad 300 km
Rower:Cicli B Crook
Dane wycieczki:
232.34 km (0.00 km teren), Czas: 08:11 h, Avg:28.39 km/h,
Prędkość maks: 56.50 km/hTemperatura:14.0, HR max:175 ( 89%), HR avg:145 ( 74%), W pionie:1536 m
Pierwsza 2-setka, raz w górę raz w dół
Dość długo planowałem tego typu wyjazd i w końcu (z korektami trasy) udało się po raz pierwszy w tym sezonie pokonać 200km nawet pogoda dopisała.
Co prawda w pierwotnym planie miałem pokonać trochę więcej bo około 250km ale niestety do tych planów podszedłem zbyt optymistycznie bo niestety na dzień dzisiejszy te 200km to mój maksymalny dystans, więcej po prostu bym nie pokonał, oczywiście gdybym trochę odpoczął wówczas nie byłoby problemu ale chciałem pokonać ten dystans bez większych odpoczynków.
Wyjechałem z domu po godzinie 8-mej, tak jak przez ostatnie dni w godzinach rannych była dość duża mgła ograniczająca widoczność, ale założyłem lampki i ruszyłem kolarką pierwszy raz na tak długi dystans.
Podczas całej 7 godzinnej jazdy zrobiłem trzy przystanki, pierwszy po ok. 60km słoneczko zaczęło przygrzewać więc musiałem pościągać rękawki i nakolanniki, drugi przystanek już 20km dalej telefon z pracy więc odebrałem no i trzeci po około 150km uzupełniłem zapasy wody, w sumie było to około 15min. przerwy w jeździe.
Trasa jaką wybrałem biegła w całości asfaltowymi ulicami głównymi i bocznymi, jedynie w okolicach Wieżycy był dość ostry zjazd po płytach betonowych (ciekawe czemu nie położyli na odcinku około 200m asfaltu, może po to by za mocno się tam nie rozpędzać bo nachylenie na tym krótkim odcinku to ponad 10%) Oczywiście z jakością asfaltu na naszych drogach też bywa różnie trzy razy przez moją nieuwagę wpadłem w dość spore dziury ale obyło się bez złapania gumy, pomogło w tym pewnie odpowiednia ilość powietrza w oponach.
Te 200km to na dzień dzisiejszy maksymalny mój dystans przejechany bez większych odpoczynków, spokojnie przejechałem jakieś 150km a prawdziwą męczarnię miałem na ostatnich 25km, zaczynały łapać mnie już skurcze (muszę zacząć brać magnez).
W Lęborku byłem po pokonaniu 190km, ale brakowało tak niewiele do tych 200km że postanowiłem nabić te ostatnie km na trasie do Leśnic i z powrotem.
Podsumowując wyjazd bardzo udany, trochę się obawiałem tego że będą mnie bolały ręce bo nie przyzwyczajony jestem do tak wąskiej kierownicy, więcej jeżdżę góralem a tam kierownicę mam dość szeroką ale nic takiego się nie działo i jazda kolarką, oprócz tych ostatnich kilometrów była bardzo przyjemna. Dodatkowo uprzyjemniała jazdę piękna pogoda i widoki które były niesamowite, następnym razem pojadę w te okolicę ale na typową wycieczkę z aparatem bo naprawdę jest co fotografować.
W tym sezonie chciałbym pokonać dystans 300km, ale wiedzę że będę musiał trochę więcej przyłożyć się do jazdy by mi to się udało :)
Temperatura:18.0, HR max:179 ( 91%), HR avg:160 ( 82%), W pionie:1314 m
Co prawda w pierwotnym planie miałem pokonać trochę więcej bo około 250km ale niestety do tych planów podszedłem zbyt optymistycznie bo niestety na dzień dzisiejszy te 200km to mój maksymalny dystans, więcej po prostu bym nie pokonał, oczywiście gdybym trochę odpoczął wówczas nie byłoby problemu ale chciałem pokonać ten dystans bez większych odpoczynków.
Wyjechałem z domu po godzinie 8-mej, tak jak przez ostatnie dni w godzinach rannych była dość duża mgła ograniczająca widoczność, ale założyłem lampki i ruszyłem kolarką pierwszy raz na tak długi dystans.
Podczas całej 7 godzinnej jazdy zrobiłem trzy przystanki, pierwszy po ok. 60km słoneczko zaczęło przygrzewać więc musiałem pościągać rękawki i nakolanniki, drugi przystanek już 20km dalej telefon z pracy więc odebrałem no i trzeci po około 150km uzupełniłem zapasy wody, w sumie było to około 15min. przerwy w jeździe.
Trasa jaką wybrałem biegła w całości asfaltowymi ulicami głównymi i bocznymi, jedynie w okolicach Wieżycy był dość ostry zjazd po płytach betonowych (ciekawe czemu nie położyli na odcinku około 200m asfaltu, może po to by za mocno się tam nie rozpędzać bo nachylenie na tym krótkim odcinku to ponad 10%) Oczywiście z jakością asfaltu na naszych drogach też bywa różnie trzy razy przez moją nieuwagę wpadłem w dość spore dziury ale obyło się bez złapania gumy, pomogło w tym pewnie odpowiednia ilość powietrza w oponach.
Te 200km to na dzień dzisiejszy maksymalny mój dystans przejechany bez większych odpoczynków, spokojnie przejechałem jakieś 150km a prawdziwą męczarnię miałem na ostatnich 25km, zaczynały łapać mnie już skurcze (muszę zacząć brać magnez).
W Lęborku byłem po pokonaniu 190km, ale brakowało tak niewiele do tych 200km że postanowiłem nabić te ostatnie km na trasie do Leśnic i z powrotem.
Podsumowując wyjazd bardzo udany, trochę się obawiałem tego że będą mnie bolały ręce bo nie przyzwyczajony jestem do tak wąskiej kierownicy, więcej jeżdżę góralem a tam kierownicę mam dość szeroką ale nic takiego się nie działo i jazda kolarką, oprócz tych ostatnich kilometrów była bardzo przyjemna. Dodatkowo uprzyjemniała jazdę piękna pogoda i widoki które były niesamowite, następnym razem pojadę w te okolicę ale na typową wycieczkę z aparatem bo naprawdę jest co fotografować.
W tym sezonie chciałbym pokonać dystans 300km, ale wiedzę że będę musiał trochę więcej przyłożyć się do jazdy by mi to się udało :)
Rower:Cicli B Crook
Dane wycieczki:
205.80 km (0.00 km teren), Czas: 07:04 h, Avg:29.12 km/h,
Prędkość maks: 47.50 km/hTemperatura:18.0, HR max:179 ( 91%), HR avg:160 ( 82%), W pionie:1314 m
Lębork - Hel - Lębork
Dziś miałem dzień wolny więc wybrałem się na długo planowaną wycieczkę na Hel.
Pierwszy raz w tym roku pokonałem granicę 200 km.
Trasę na Hel wytyczyłem sobie przez Puck a drogę powrotna przez Żarnowiec tak by nie jechać tą samą drogą w jedną i drugą stronę. Większość trasy biegła ulicami, przeważnie lokalnymi z dość kiepskim i dziurawym asfaltem a kilka fragmentów lasami lub ścieżkami rowerowymi.
Tak więc wyjechałem z domu około godziny 7-mej. Pogoda nie bardzo zachęcająca, pochmurnie, niezbyt ciepło bo około 15°C ale miałem nadzieję że przynajmniej nie będzie padało. Do Pucka przez Łęczyce, Świetlino, Chynowie (tu złapał mnie lekki deszczyk, nie pierwszy raz tego dnia), lasami do Kniewa, później już ulicą przez Warszkowo, Darżlubie dojechałem po przeszło dwóch godzinach. Z Pucka już ładną ścieżką rowerową, ułożoną z kostki na której były nawet ronda :)
dojechałem do przystanku rowerowego we Władysławowie

skąd po chwili odpoczynku ruszyłem dalej ścieżką rowerową w głąb półwyspu helskiego.
Jazda taką ścieżką to czysta przyjemność, choć coraz mocniej dawało się odczuwać wiatr który zaczynał wiać coraz mocniej.
W Chałupach zatrzymałem się by popatrzeć na windsurferów


którym jak widać taka pogoda jak najbardziej odpowiada. Chwilę popatrzyłem i pojechałem dalej przez Kuźnicę do Jastarni.
Przed Jastarnią znajdują się fortyfikacje wojenne z 1939 roku przy których zatrzymałem się na chwilę by je obejrzeć

jeden z tych schronów ciężki schron bojowy znajduje się na plaży

inny lekki schron bojowy już w lesie

Po obejrzeniu tych atrakcji militarnych ruszyłem dalej.
W Jastarni zatrzymałem się na chwilę w porcie

pstryknąłem fotki i pojechałem dalej.
Tu niestety kończy się ścieżka rowerowa dobrej jakości ułożona z kostki dalsza droga to jazda po starych płytach które potrafią trochę wytrząść jadącego a ostatnie 8 km do Helu to jazda szutrową, dość krętą i pagórkowatą ścieżką. Ale nie powiem całą tą ścieżką od Władysławowa na Hel jedzie się dość przyjemnie.
Na Hel dojechałem kilka minut po 12-tej, pogoda się znacznie poprawiła chwilami nawet wychodziło słońce i temperatura podskoczyła o kilka stopnie mogłem więc pochodzić trochę po mieście, odwiedziłem port, plażę

obejrzałem fortyfikacje wojenne i latarnię morską

i około 14-tej ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Cały odcinek z Helu do Chałup przejechałem dość szybko gdyż bardzo pomagał mi wiatr który wiał dość mocno. Niestety ten wiatr przyniósł znaczne pogorszenie pogody i w Chałupach złapała mnie dość porządna ulewa i burza. Chwilę przeczekałem pod dachem lecz nie zapowiadało się by szybko przestało padać więc mimo deszczu ruszyłem w dalszą drogę. I tak w towarzystwie ulewy, dojechałem prawie do samego Władysławowa. We Władysławowie deszcz ustał i zrobiło się nawet cieplej. Ruszyłem więc w dalsza drogę, jechałem ulicami przez Łebcz, Starzyno, Karlikowo (prawie kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 6% a maksymalnym 8%), Sobieńczyce (tym razem prawie 3 kilometrowy zjazd, w druga stronę to musi być dość przyjemny podjazd:)) i tak dojechałem do Czymanowa gdzie mając prawie 180km w nogach czekał mnie kolejny piękny przeszło kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 7% a maksymalnym 10% do zbiornika górnego elektrowni wodnej Żarnowiec

Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej przez Lisewo, Kostkowo, Chynowie do Świetlina gdzie po raz trzeci tego dnia zostałem zupełnie zmoczony przez deszcz, a prawie byłem już suchy. Znów poczekałem chwilę ale nic nie zapowiadało by deszcz i burza szybko się skończyła a że była już godzina 18-ta więc ruszyłem dalej. I tak przez Łęczyce, lasem dojechałem do Lęborka gdzie przywitało mnie słoneczko :)
Podsumowując, wycieczka mimo deszczu i burzy bardzo udana, po powrocie do domu nie czułem zbytnio zmęczenia i z pewnością te 217 km to nie jest moja granica dystansu dziennego i z pewnością jeszcze ją pobiję, może już nie w tym sezonie ale w następnym z pewnością.
Temperatura:18.0, HR max:172 ( 92%), HR avg:129 ( 69%), W pionie:1113 m
Pierwszy raz w tym roku pokonałem granicę 200 km.
Trasę na Hel wytyczyłem sobie przez Puck a drogę powrotna przez Żarnowiec tak by nie jechać tą samą drogą w jedną i drugą stronę. Większość trasy biegła ulicami, przeważnie lokalnymi z dość kiepskim i dziurawym asfaltem a kilka fragmentów lasami lub ścieżkami rowerowymi.
Tak więc wyjechałem z domu około godziny 7-mej. Pogoda nie bardzo zachęcająca, pochmurnie, niezbyt ciepło bo około 15°C ale miałem nadzieję że przynajmniej nie będzie padało. Do Pucka przez Łęczyce, Świetlino, Chynowie (tu złapał mnie lekki deszczyk, nie pierwszy raz tego dnia), lasami do Kniewa, później już ulicą przez Warszkowo, Darżlubie dojechałem po przeszło dwóch godzinach. Z Pucka już ładną ścieżką rowerową, ułożoną z kostki na której były nawet ronda :)

Ścieżka rowerowa© kifor
dojechałem do przystanku rowerowego we Władysławowie

Przystanek rowerowy© kifor
skąd po chwili odpoczynku ruszyłem dalej ścieżką rowerową w głąb półwyspu helskiego.
Jazda taką ścieżką to czysta przyjemność, choć coraz mocniej dawało się odczuwać wiatr który zaczynał wiać coraz mocniej.
W Chałupach zatrzymałem się by popatrzeć na windsurferów

Szkoła windsurfingu© kifor

Szkoła windsurfingu© kifor
którym jak widać taka pogoda jak najbardziej odpowiada. Chwilę popatrzyłem i pojechałem dalej przez Kuźnicę do Jastarni.
Przed Jastarnią znajdują się fortyfikacje wojenne z 1939 roku przy których zatrzymałem się na chwilę by je obejrzeć

Fortyfikacje Jastarnia - schron Sabała© kifor
jeden z tych schronów ciężki schron bojowy znajduje się na plaży

Fortyfikacje Jastarnia - Schron bojowy Sęp© kifor
inny lekki schron bojowy już w lesie

Fortyfikacje Jastarnia - Lekki schron bojowy© kifor
Po obejrzeniu tych atrakcji militarnych ruszyłem dalej.
W Jastarni zatrzymałem się na chwilę w porcie

Port w Jastarni© kifor
pstryknąłem fotki i pojechałem dalej.
Tu niestety kończy się ścieżka rowerowa dobrej jakości ułożona z kostki dalsza droga to jazda po starych płytach które potrafią trochę wytrząść jadącego a ostatnie 8 km do Helu to jazda szutrową, dość krętą i pagórkowatą ścieżką. Ale nie powiem całą tą ścieżką od Władysławowa na Hel jedzie się dość przyjemnie.
Na Hel dojechałem kilka minut po 12-tej, pogoda się znacznie poprawiła chwilami nawet wychodziło słońce i temperatura podskoczyła o kilka stopnie mogłem więc pochodzić trochę po mieście, odwiedziłem port, plażę

Plaża Hel© kifor
obejrzałem fortyfikacje wojenne i latarnię morską

Latarnia Morska Hel© kifor
i około 14-tej ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Cały odcinek z Helu do Chałup przejechałem dość szybko gdyż bardzo pomagał mi wiatr który wiał dość mocno. Niestety ten wiatr przyniósł znaczne pogorszenie pogody i w Chałupach złapała mnie dość porządna ulewa i burza. Chwilę przeczekałem pod dachem lecz nie zapowiadało się by szybko przestało padać więc mimo deszczu ruszyłem w dalszą drogę. I tak w towarzystwie ulewy, dojechałem prawie do samego Władysławowa. We Władysławowie deszcz ustał i zrobiło się nawet cieplej. Ruszyłem więc w dalsza drogę, jechałem ulicami przez Łebcz, Starzyno, Karlikowo (prawie kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 6% a maksymalnym 8%), Sobieńczyce (tym razem prawie 3 kilometrowy zjazd, w druga stronę to musi być dość przyjemny podjazd:)) i tak dojechałem do Czymanowa gdzie mając prawie 180km w nogach czekał mnie kolejny piękny przeszło kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 7% a maksymalnym 10% do zbiornika górnego elektrowni wodnej Żarnowiec

Elektrownia wodna Żarnowiec© kifor
Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej przez Lisewo, Kostkowo, Chynowie do Świetlina gdzie po raz trzeci tego dnia zostałem zupełnie zmoczony przez deszcz, a prawie byłem już suchy. Znów poczekałem chwilę ale nic nie zapowiadało by deszcz i burza szybko się skończyła a że była już godzina 18-ta więc ruszyłem dalej. I tak przez Łęczyce, lasem dojechałem do Lęborka gdzie przywitało mnie słoneczko :)
Podsumowując, wycieczka mimo deszczu i burzy bardzo udana, po powrocie do domu nie czułem zbytnio zmęczenia i z pewnością te 217 km to nie jest moja granica dystansu dziennego i z pewnością jeszcze ją pobiję, może już nie w tym sezonie ale w następnym z pewnością.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
217.60 km (100.00 km teren), Czas: 10:35 h, Avg:20.56 km/h,
Prędkość maks: 61.00 km/hTemperatura:18.0, HR max:172 ( 92%), HR avg:129 ( 69%), W pionie:1113 m