- Kategorie:
- 0 - 50.458
- 100 - 200.99
- 200 >.14
- 2008.0
- 2009.92
- 2010.109
- 2011.169
- 2012.207
- 2013.91
- 50 - 100.185
- Flow.3
- Geocaching.20
- Maraton szosowy.5
- Podjazdy.12
- Samotnie.123
- Szosa.391
- Teren.246
- Trenażer.61
- Wirtualny przeciwnik.8
- Wycieczka.34
- Wycieczka kilkudniowa.7
Wpisy archiwalne w kategorii
Wycieczka kilkudniowa
Dystans całkowity: | 784.40 km (w terenie 435.00 km; 55.46%) |
Czas w ruchu: | 51:52 |
Średnia prędkość: | 15.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.80 km/h |
Suma podjazdów: | 3291 m |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
Suma kalorii: | 23255 kcal |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 112.06 km i 7h 24m |
Więcej statystyk |
Lębork - Świnoujście - Lębork (dzień 7)
Piątek, 26 czerwca 2009 | dodano: 27.06.2009Kategoria Wycieczka kilkudniowa, 100 - 200, 2009
Dzień 7
Jarosławiec - Łącko - Zaleskie - Wodnica - Ustka - Orzechowo - Dębina - Rowy - Gardna Wielka - Główczyce - Potęgowo - Lębork
Ostatni dzień wycieczki, pobudka jak zwykle o 6.30, śniadanko, zwijanie obozu i około 8 wyjazd.
Pogoda dziś była już o wiele lepsza niż wczoraj, przynajmniej słońce co jakiś czas znów ładnie przygrzewało, no ale wiatr ani na trochę nie zmalał więc wciąż trzeba było jechać pod wiatr.
Jechałem czerwonym szlakiem przez Korlino, Zaleskie, Starkowo do Ustki.
W Ustce zatrzymałem się na chwilę, pochodziłem po mieście, po promenadzie, odwiedziłem latarnię

Latarnia Ustka
Rok budowy - 1892
Wysokość wieży - 19,5m
Wysokość światła - 22,2m n.p.m.
Z Ustki do Rowów pojechałem czerwonym szlakiem i był to znów jeden z ładniejszych choć nie najłatwiejszy do przejechania na obładowanym rowerze odcinek.


Z Rowów przez Słowiński Park Narodowy dojechałem do Gardna a stamtąd kierowałem się już do Lęborka.
PODSUMOWANIE
Dzisiejszy dzień był jednym z cięższych dni ze względu na wiatr który chwilami dość mocno dawał się we znaki. Im bliżej było do domu to wiatr wiał coraz mocniej jakby nie chciał abym już wracał :)
PODSUMOWANIE CAŁEJ WYCIECZKI
Ta wycieczka była moją pierwszą tego typu wyprawą, której się z początku trochę obawiałem. Po początkowych problemach z bólem mięśni ud z każdym kolejnym kilometrem jazda stawała się coraz przyjemniejsza :) no i gdyby nie ten wiatr... tak sobie policzyłem że z wiatrem podczas całej siedmiodniowej wycieczki jechałem gdzieś około 60km a resztę dystansu musiałem pokonywać pod wiatr, oczywiście nieraz nie był on odczuwalny bo jechałem gdzieś w głębi lasu ale w otwartym terenie dawał się ostro we znaki. Tak więc gdyby nie ten wiatr wycieczka byłaby jeszcze przyjemniejsza, ale i tak było fajnie. Odwiedziłem wiele ciekawych miejsc, niektóre z nich zrobiły na mnie wielkie wrażenie a niektóre, no cóż zobaczyłem je i już, jako bonus wycieczki i dodatkowa atrakcja załapałem się na zlot miłośników militariów w Darłowie i mogłem pooglądać pokazy. Na pewno jednak do największych atrakcji należały odcinki gdzie jechałem wzdłuż wybrzeża po klifach z których to rozciągał się piękny widok na morze. Naprawdę dla takich widoków warto przejechać tę trasę :)
Po drodze mijałem wielu rowerzystów między innym w Darłowie spotkałem rowerzystów z Gliwic którzy jak się później okazało - spotkałem ich drugi raz w Rowach - pokonywali ten sam odcinek drogi co ja czyli jechali ze Świnoujścia do Łeby :)
Podczas całej wycieczki pogoda w sumie dopisywała, oczywiście poza wiatrem i niedzielnym odcinkiem prawie 50km które to pokonywałem w strugach deszczu, ale kurtka i przede wszystkim ochraniacze na buty spisały się dobrze.
Co do sprzętu to rower spisał się w sumie też bez zarzutów, nie miałem ani jednej usterki, nie złapałem żadnej gumy choć dwa razy zdarzyło mi się przejechać po rozbitych butelkach ale oponki Schwalbe Marathon Extreme które to specjalnie kupiłem na takie wycieczki i pod tym względem spisały się wyśmienicie, poza tym dobrze się spisały na drogach i ścieżkach leśnych, na małych pisakach też dawały radę. Na smarowanie łańcucha zużyłem prawie całą 60ml buteleczkę smaru Pedros Ice Wax.
Teraz trochę o nawigacji z którą jechałem. Całą trasę wyznaczyłem sobie w domu na komputerze, niestety w terenie okazywało się niestety, było tak chyba ze trzy razy że trasy te po lesie nie zawsze są do przejechania i musiałem szukać objazdów, ale w tym przypadki nawigacja bardzo pomagała. Sygnału nie zgubiła ani razu. Do ładowania nawigacji używałem ładowarki na baterie i zużyłem 5 kpl akumulatorków.
Podsumowując, wycieczkę uważam za bardzo udaną i z pewnością jeszcze nie raz wybiorę się na podobne wyprawy :)
Na koniec trochę ogólnych statystyk wycieczki:
Wszystkie kilometry: 784.40 km (w terenie 435.00 km; 55.46%)
Czas na rowerze: 51:52
Średnia prędkość: 15.12 km/h
Maksymalna prędkość: 45.80 km/h
Suma podjazdów: 3291 m
Średnio na wycieczkę: 112.06 km i 07:24 godz.
Liczba awarii sprzętu: 0
Kilometry w deszczu: około 50 km
Temperatura:18.0, HR max:159 ( 85%), HR avg:116 ( 62%), W pionie:608 m
Jarosławiec - Łącko - Zaleskie - Wodnica - Ustka - Orzechowo - Dębina - Rowy - Gardna Wielka - Główczyce - Potęgowo - Lębork
Ostatni dzień wycieczki, pobudka jak zwykle o 6.30, śniadanko, zwijanie obozu i około 8 wyjazd.
Pogoda dziś była już o wiele lepsza niż wczoraj, przynajmniej słońce co jakiś czas znów ładnie przygrzewało, no ale wiatr ani na trochę nie zmalał więc wciąż trzeba było jechać pod wiatr.
Jechałem czerwonym szlakiem przez Korlino, Zaleskie, Starkowo do Ustki.
W Ustce zatrzymałem się na chwilę, pochodziłem po mieście, po promenadzie, odwiedziłem latarnię

Latarnia Ustka
Rok budowy - 1892
Wysokość wieży - 19,5m
Wysokość światła - 22,2m n.p.m.
Z Ustki do Rowów pojechałem czerwonym szlakiem i był to znów jeden z ładniejszych choć nie najłatwiejszy do przejechania na obładowanym rowerze odcinek.


Z Rowów przez Słowiński Park Narodowy dojechałem do Gardna a stamtąd kierowałem się już do Lęborka.
PODSUMOWANIE
Dzisiejszy dzień był jednym z cięższych dni ze względu na wiatr który chwilami dość mocno dawał się we znaki. Im bliżej było do domu to wiatr wiał coraz mocniej jakby nie chciał abym już wracał :)
PODSUMOWANIE CAŁEJ WYCIECZKI
Ta wycieczka była moją pierwszą tego typu wyprawą, której się z początku trochę obawiałem. Po początkowych problemach z bólem mięśni ud z każdym kolejnym kilometrem jazda stawała się coraz przyjemniejsza :) no i gdyby nie ten wiatr... tak sobie policzyłem że z wiatrem podczas całej siedmiodniowej wycieczki jechałem gdzieś około 60km a resztę dystansu musiałem pokonywać pod wiatr, oczywiście nieraz nie był on odczuwalny bo jechałem gdzieś w głębi lasu ale w otwartym terenie dawał się ostro we znaki. Tak więc gdyby nie ten wiatr wycieczka byłaby jeszcze przyjemniejsza, ale i tak było fajnie. Odwiedziłem wiele ciekawych miejsc, niektóre z nich zrobiły na mnie wielkie wrażenie a niektóre, no cóż zobaczyłem je i już, jako bonus wycieczki i dodatkowa atrakcja załapałem się na zlot miłośników militariów w Darłowie i mogłem pooglądać pokazy. Na pewno jednak do największych atrakcji należały odcinki gdzie jechałem wzdłuż wybrzeża po klifach z których to rozciągał się piękny widok na morze. Naprawdę dla takich widoków warto przejechać tę trasę :)
Po drodze mijałem wielu rowerzystów między innym w Darłowie spotkałem rowerzystów z Gliwic którzy jak się później okazało - spotkałem ich drugi raz w Rowach - pokonywali ten sam odcinek drogi co ja czyli jechali ze Świnoujścia do Łeby :)
Podczas całej wycieczki pogoda w sumie dopisywała, oczywiście poza wiatrem i niedzielnym odcinkiem prawie 50km które to pokonywałem w strugach deszczu, ale kurtka i przede wszystkim ochraniacze na buty spisały się dobrze.
Co do sprzętu to rower spisał się w sumie też bez zarzutów, nie miałem ani jednej usterki, nie złapałem żadnej gumy choć dwa razy zdarzyło mi się przejechać po rozbitych butelkach ale oponki Schwalbe Marathon Extreme które to specjalnie kupiłem na takie wycieczki i pod tym względem spisały się wyśmienicie, poza tym dobrze się spisały na drogach i ścieżkach leśnych, na małych pisakach też dawały radę. Na smarowanie łańcucha zużyłem prawie całą 60ml buteleczkę smaru Pedros Ice Wax.
Teraz trochę o nawigacji z którą jechałem. Całą trasę wyznaczyłem sobie w domu na komputerze, niestety w terenie okazywało się niestety, było tak chyba ze trzy razy że trasy te po lesie nie zawsze są do przejechania i musiałem szukać objazdów, ale w tym przypadki nawigacja bardzo pomagała. Sygnału nie zgubiła ani razu. Do ładowania nawigacji używałem ładowarki na baterie i zużyłem 5 kpl akumulatorków.
Podsumowując, wycieczkę uważam za bardzo udaną i z pewnością jeszcze nie raz wybiorę się na podobne wyprawy :)
Na koniec trochę ogólnych statystyk wycieczki:
Wszystkie kilometry: 784.40 km (w terenie 435.00 km; 55.46%)
Czas na rowerze: 51:52
Średnia prędkość: 15.12 km/h
Maksymalna prędkość: 45.80 km/h
Suma podjazdów: 3291 m
Średnio na wycieczkę: 112.06 km i 07:24 godz.
Liczba awarii sprzętu: 0
Kilometry w deszczu: około 50 km
Rower:Felt
Dane wycieczki:
132.30 km (65.00 km teren), Czas: 07:50 h, Avg:16.89 km/h,
Prędkość maks: 45.00 km/hTemperatura:18.0, HR max:159 ( 85%), HR avg:116 ( 62%), W pionie:608 m
Lębork - Świnoujście - Lębork (dzień 6)
Czwartek, 25 czerwca 2009 | dodano: 27.06.2009Kategoria Wycieczka kilkudniowa, 2009, 50 - 100
Dzień 6
Unieście - Łazy - Osieki - Iwięcino - Dąbki - Bobolin - Darłowo - Jarosławiec
Obudziłem się jak zwykle o 6.30 jednak wyjazd sporo się opóźnił ze względu na pogodę. Już wczoraj wieczorem gdy przyjeżdżałem do Unieścia na niebie zbierały się ciemne chmury, no i w nocy niestety przyniosły one deszcz który padał aż do rana. Gdy tylko deszcz trochę ustał zwinąłem namiot i o godzinie 10-tej wyruszyłem w dalszą drogę. Pogoda się zmieniła i zniknęło słońce które przez ostatnie trzy dni ładnie świeciło, niestety nie zmienił się natomiast wiatr i zapowiadał się kolejny dzień jazdy ze zjawiskiem dobrze znanym wszystkim rowerzystom zwanym 'wmordewind'
Gdy dojechałem do Łaz miałem do wyboru, jechać plażą do Dąbkowic czy objechać jezioro Bukowo. Wybrałem objazd bo perspektywa pchania roweru po plaży, pod wiatr, w możliwym deszczu nie bardzo była zachęcająca.
Tak więc pojechałem przez Osieki, Iwięcino, Bukowo Morskie do Dąbek a następnie przez Bobolin do Darłowa.
W Darłowie pochodziłem chwilę po mieście

obejrzałem kolejną latarnię morską

Latarnia Darłowo
Rok budowy - 1885
Wysokość wieży - 22m
Wysokość światła - 19,7m n.p.m.
i zatrzymałem się na dłuższą chwilę na zlocie miłośników militariów który akurat odbywał się w Darłowie





Po tych militarnych atrakcjach pojechałem dalej jedną z najbardziej malowniczych tras podczas tej całej wycieczki która wiodła wzdłuż jeziora Kopań. Co prawda nawierzchnia nie najlepsza ale za to widoki bardzo ładne.

Droga z Darłowa z jednej strony morze a z drugiej jezioro Kopań
W Jarosławcu czekała taka oto niespodzianka

Znaki rozstawione prawie na każdym skrzyżowaniu
nie przejmując się tym pojechałem dalej obejrzeć latarnię

Latarnia Jarosławiec
Rok budowy - 1838
Wysokość wieży - 33,3m
Wysokość światła - 50,2m n.p.m.
a następnie zacząłem rozglądać się za noclegiem. Jarosławiec w odróżnieniu od mijanych wcześniej miejscowości nadmorskich wydawał się jakiś senny i pustawy, może to przez tą pogodę na ulicach nie było zbyt wielu turystów. Po dwukrotnym objechaniu miejscowości w końcu udało mi się znaleźć ładne pole namiotowe w którym to rozbiłem namiot który mógł w końcu dokładnie obeschnąć.
PODSUMOWANIE
Dziś przejechałem najmniej kilometrów podczas całej wycieczki, najmniej było też atrakcji do zobaczenia, oczywiście poza zlotem który to akurat miałem szczęście niespodziewanie zobaczyć bo zupełnie o nim nie wiedziałem :)
Pogoda taka sobie całe szczęście że po porannych opadach później podczas mojej jazdy nie spadła już ani kropla deszczu.
Temperatura:18.0, HR max:139 ( 74%), HR avg: 99 ( 53%), W pionie:251 m
Unieście - Łazy - Osieki - Iwięcino - Dąbki - Bobolin - Darłowo - Jarosławiec
Obudziłem się jak zwykle o 6.30 jednak wyjazd sporo się opóźnił ze względu na pogodę. Już wczoraj wieczorem gdy przyjeżdżałem do Unieścia na niebie zbierały się ciemne chmury, no i w nocy niestety przyniosły one deszcz który padał aż do rana. Gdy tylko deszcz trochę ustał zwinąłem namiot i o godzinie 10-tej wyruszyłem w dalszą drogę. Pogoda się zmieniła i zniknęło słońce które przez ostatnie trzy dni ładnie świeciło, niestety nie zmienił się natomiast wiatr i zapowiadał się kolejny dzień jazdy ze zjawiskiem dobrze znanym wszystkim rowerzystom zwanym 'wmordewind'
Gdy dojechałem do Łaz miałem do wyboru, jechać plażą do Dąbkowic czy objechać jezioro Bukowo. Wybrałem objazd bo perspektywa pchania roweru po plaży, pod wiatr, w możliwym deszczu nie bardzo była zachęcająca.
Tak więc pojechałem przez Osieki, Iwięcino, Bukowo Morskie do Dąbek a następnie przez Bobolin do Darłowa.
W Darłowie pochodziłem chwilę po mieście

obejrzałem kolejną latarnię morską

Latarnia Darłowo
Rok budowy - 1885
Wysokość wieży - 22m
Wysokość światła - 19,7m n.p.m.
i zatrzymałem się na dłuższą chwilę na zlocie miłośników militariów który akurat odbywał się w Darłowie





Po tych militarnych atrakcjach pojechałem dalej jedną z najbardziej malowniczych tras podczas tej całej wycieczki która wiodła wzdłuż jeziora Kopań. Co prawda nawierzchnia nie najlepsza ale za to widoki bardzo ładne.

Droga z Darłowa z jednej strony morze a z drugiej jezioro Kopań
W Jarosławcu czekała taka oto niespodzianka

Znaki rozstawione prawie na każdym skrzyżowaniu
nie przejmując się tym pojechałem dalej obejrzeć latarnię

Latarnia Jarosławiec
Rok budowy - 1838
Wysokość wieży - 33,3m
Wysokość światła - 50,2m n.p.m.
a następnie zacząłem rozglądać się za noclegiem. Jarosławiec w odróżnieniu od mijanych wcześniej miejscowości nadmorskich wydawał się jakiś senny i pustawy, może to przez tą pogodę na ulicach nie było zbyt wielu turystów. Po dwukrotnym objechaniu miejscowości w końcu udało mi się znaleźć ładne pole namiotowe w którym to rozbiłem namiot który mógł w końcu dokładnie obeschnąć.
PODSUMOWANIE
Dziś przejechałem najmniej kilometrów podczas całej wycieczki, najmniej było też atrakcji do zobaczenia, oczywiście poza zlotem który to akurat miałem szczęście niespodziewanie zobaczyć bo zupełnie o nim nie wiedziałem :)
Pogoda taka sobie całe szczęście że po porannych opadach później podczas mojej jazdy nie spadła już ani kropla deszczu.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
73.11 km (45.00 km teren), Czas: 05:33 h, Avg:13.17 km/h,
Prędkość maks: 29.30 km/hTemperatura:18.0, HR max:139 ( 74%), HR avg: 99 ( 53%), W pionie:251 m
Lębork - Świnoujście - Lębork (dzień 5)
Środa, 24 czerwca 2009 | dodano: 27.06.2009Kategoria Wycieczka kilkudniowa, 2009, 50 - 100
Dzień 5
Niechorze - Skalno - Trzebiatów - Mrzeżyno - Dźwirzyno - Kołobrzeg - Ustronie Morskie - Mielno - Unieście
Pobudka o 6.30, zjadłem małe śniadanie, zwinąłem obóz i po 8 byłem już w drodze. Od samego rana słońce już ładnie grzało ale co z tego skoro wiatr nic a nic nie ucichł tylko wręcz przeciwnie zdawało mi się że chwilami wieje mocniej, tak więc zapowiadał się kolejny dzień jazdy pod wiatr. Mimo to pomyślałem że może uda mi się dojechać do Mrzeżyna plażą

jednak nic z tego nie wyszło, wiatr tak mocno wiał że ciężko mi było nawet prowadzić rower. Musiałem więc zawrócić i objechać jednostkę wojskową przez Trzebiatów. Gdy przez chwilę jechałem w odwrotnym kierunku aby dostać się Skalna czyli z wiatrem moja prędkość od razu się poprawiła i pierwszy raz podczas tej wycieczki jechałem ponad 40km/h taka jazda to już czysta przyjemność. No ale to co dobre szybko się kończy i po niecałych 2km takiej lekkiej, łatwej i przyjemnej jazdy znów musiałem jechać pod wiatr.
W Trzebiatowie zrobiłem sobie mały odpoczynek, pochodziłem po mieście

i pojechałem dalej przez Mrzeżyno, Dźwirzyno

do Kołobrzegu gdzie zrobiłem sobie dłuższą przerwę zwiedzając trochę miasto.


Po tych miejskich atrakcjach pojechałem by zobaczyć latarnię

Latarnia Kołobrzeg
Rok budowy - 1945
Wysokość wieży - 26m
Wysokość światła - 36,5m n.p.m.
Latarnia zrobiła na mnie duże wrażenie i jak na razie mimo tłumu ludzi najbardziej mi się podobała.
Z latarni pojechałem dalej drogą rowerową i był to chyba jeden z najładniejszych odcinków drogi, szkoda że taki krótki :)
Dalej jechałem przez lotnisko w Bagiczu

teren lotniska
Sianożęty, Ustronie Morskie, kolejna latarnia,

Latarnia Gąski
Rok budowy - 1878
Wysokość wieży - 49,8m
Wysokość światła - 50,1m n.p.m.
następnie Sarbinowo, Chłopy,

Chłopy
Mielno no i dojechałem do Unieścia gdzie zatrzymałem się na kolejny nocleg.
PODSUMOWANIE
Kolejny dzień pełen atrakcji, byłoby jeszcze lepiej gdyby nie ten wiatr, z drugiej strony gdyby nie ten wiatr byłoby strasznie upalnie bo w słońcu w zacisznym miejscu temperatura dochodziła do 30°C
Z atrakcji dnia duże wrażenie zrobiła na mnie latarnia w Kołobrzegu, bardzo piękne miejsce, poza tym trasa z Kołobrzegu do Podczela, czyli wyznaczona droga rowerowa po której bardzo przyjemnie się jechało a przy okazji można było podziwiać piękne widoki, przyjemnie się jechało również po terenie lotniska :) Miejscowości nadmorskie czyli Ustronie Morskie czy Mielno bez rewelacji, po prostu napchane ludzi.
Temperatura:24.0, HR max:159 ( 85%), HR avg:108 ( 58%), W pionie:339 m
Niechorze - Skalno - Trzebiatów - Mrzeżyno - Dźwirzyno - Kołobrzeg - Ustronie Morskie - Mielno - Unieście
Pobudka o 6.30, zjadłem małe śniadanie, zwinąłem obóz i po 8 byłem już w drodze. Od samego rana słońce już ładnie grzało ale co z tego skoro wiatr nic a nic nie ucichł tylko wręcz przeciwnie zdawało mi się że chwilami wieje mocniej, tak więc zapowiadał się kolejny dzień jazdy pod wiatr. Mimo to pomyślałem że może uda mi się dojechać do Mrzeżyna plażą

jednak nic z tego nie wyszło, wiatr tak mocno wiał że ciężko mi było nawet prowadzić rower. Musiałem więc zawrócić i objechać jednostkę wojskową przez Trzebiatów. Gdy przez chwilę jechałem w odwrotnym kierunku aby dostać się Skalna czyli z wiatrem moja prędkość od razu się poprawiła i pierwszy raz podczas tej wycieczki jechałem ponad 40km/h taka jazda to już czysta przyjemność. No ale to co dobre szybko się kończy i po niecałych 2km takiej lekkiej, łatwej i przyjemnej jazdy znów musiałem jechać pod wiatr.
W Trzebiatowie zrobiłem sobie mały odpoczynek, pochodziłem po mieście

i pojechałem dalej przez Mrzeżyno, Dźwirzyno

do Kołobrzegu gdzie zrobiłem sobie dłuższą przerwę zwiedzając trochę miasto.



Po tych miejskich atrakcjach pojechałem by zobaczyć latarnię

Latarnia Kołobrzeg
Rok budowy - 1945
Wysokość wieży - 26m
Wysokość światła - 36,5m n.p.m.

Latarnia zrobiła na mnie duże wrażenie i jak na razie mimo tłumu ludzi najbardziej mi się podobała.
Z latarni pojechałem dalej drogą rowerową i był to chyba jeden z najładniejszych odcinków drogi, szkoda że taki krótki :)
Dalej jechałem przez lotnisko w Bagiczu

teren lotniska
Sianożęty, Ustronie Morskie, kolejna latarnia,

Latarnia Gąski
Rok budowy - 1878
Wysokość wieży - 49,8m
Wysokość światła - 50,1m n.p.m.
następnie Sarbinowo, Chłopy,

Chłopy
Mielno no i dojechałem do Unieścia gdzie zatrzymałem się na kolejny nocleg.
PODSUMOWANIE
Kolejny dzień pełen atrakcji, byłoby jeszcze lepiej gdyby nie ten wiatr, z drugiej strony gdyby nie ten wiatr byłoby strasznie upalnie bo w słońcu w zacisznym miejscu temperatura dochodziła do 30°C
Z atrakcji dnia duże wrażenie zrobiła na mnie latarnia w Kołobrzegu, bardzo piękne miejsce, poza tym trasa z Kołobrzegu do Podczela, czyli wyznaczona droga rowerowa po której bardzo przyjemnie się jechało a przy okazji można było podziwiać piękne widoki, przyjemnie się jechało również po terenie lotniska :) Miejscowości nadmorskie czyli Ustronie Morskie czy Mielno bez rewelacji, po prostu napchane ludzi.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
98.31 km (50.00 km teren), Czas: 06:51 h, Avg:14.35 km/h,
Prędkość maks: 45.80 km/hTemperatura:24.0, HR max:159 ( 85%), HR avg:108 ( 58%), W pionie:339 m
Lębork - Świnoujście - Lębork (dzień 4)
Wtorek, 23 czerwca 2009 | dodano: 27.06.2009Kategoria Wycieczka kilkudniowa, 2009, 50 - 100
Dzień 4
Świnoujście - Międzyzdroje - Warnowo - Wisełka - Międzywodzie - Dziwnów - Pobierowo - Trzęsacz - Niechorze
Pobudka jak zwykle o 6.30, słońce już ładnie świeci, zwijanie namiotu, małe śniadanie i po 8 wyjazd.
Dzisiejszy dzień podobnie jak wczoraj zapowiadał się dość atrakcyjnie, miałem sporo miejsc do zobaczenia.
Najpierw mała przejażdżka po Świnoujściu


później promem na drugi brzeg i szlakiem rowerowym R-10 do Międzyzdrojów.
W Międzyzdrojach spędziłem trochę czasu. Pojechałem zobaczyć molo

Molo widoczne z plaży

Przed wejściem na molo
aleje gwiazd

Aleja gwiazd


Pogoda dopisywała, świeciło ładne słońce więc wszędzie było już pełno ludzi, jednak dość mocno dawał się we znaki wiatr i plażowiczów nie było zbyt wielu.
Po tych atrakcjach które tak naprawdę nie zrobiły na mnie wrażenia pojechałem do Żubrowiska

a stamtąd w dalszą drogę.
Najpierw jechałem szosą 102 bo chciałem dostać się ma punt widokowy Gosań niestety gdy dojechałem tam nie udało mi się wejść na sam szczyt bo prowadziły tam schody i nie udało mi się wprowadzić po nich mojego obładowanego roweru, a nie chciałem go pozostawiać samopas w środku lasu.
Pojechałem więc jeszcze kawałek dalej szosą a później skręciłem w las, przejechałem go w poprzek i wjechałem na szlak R-10 którym to dojechałem do Warnowa a później do Wisełki w pobliżu której znajduje się latarnia Kikut.
Aby dostać się do latarni najpierw pojechałem czarnym a później czerwonym szlakiem, sama trasa nie była zbyt trudna jednak końcówka czyli dojście do samej latarni to już spora trudność przynajmniej od tej strony od której ja jechałem, no ale z kilkoma przerwami udało mi się podprowadzić rower na samą górę :)

Latarnia Kikut
Rok budowy - 1962
Wysokość wieży - 18,2m
Wysokość światła - 91,5m n.p.m.
Po chwili odpoczynku udałem się w dalsza drogę.
Ten odcinek drogi jechałem prawie cały czas zgodnie z czerwonym szlakiem widoki gdzieniegdzie były naprawdę bardzo ładne

i tak przez Międzywodzie, Dziwnów, Dziwnówek, Łukęcin, Pobierowo dojechałem do Trzęsacza aby obejrzeć ruiny kościoła

Ruiny
No cóż, ruiny nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia, może dlatego że nie można było ich dokładnie obejrzeć tylko przez płot gdyż trwały tam jakieś prace, poza tym było tam strasznie tłoczno.
Pojechałem więc dalej


trasą która chwilami naprawdę robi wrażenie :)
I tak dojechałem do kolejnej latarni morskiej w Niechorzu

Latarnia Niechorze
Rok budowy - 1866
Wysokość wieży - 45m
Wysokość światła - 62,8m n.p.m.
Z latarni pojechałem do Pogorzelicy, jednak nie znalazłem tam pola namiotowego więc wróciłem do Niechorza i tu przenocowałem.
PODSUMOWANIE
Dzień pełen atrakcji, choć nie wszystkie zrobiły na mnie wrażenie, aleja gwiazd, wszędzie tak opisywane ruiny w Trzęsaczu czy żubrowisko z kilkoma żubrami i innymi zwierzętami nie zrobiły na mnie zbyt dużego wrażenia, podobnie wszystkie mijane przeze mnie miejscowości nadmorskie wyglądające prawie identycznie ze sporą już ilością turystów. Dużo większe wrażenie robiła sama droga, miejscami biegnąca klifami z których rozciągały się piękne widoki na morze. Wrażenia trochę psuł wiatr który chwilami naprawdę dość mocno utrudniał jazdę.
Temperatura:22.0, HR max:159 ( 85%), HR avg:107 ( 57%), W pionie:598 m
Świnoujście - Międzyzdroje - Warnowo - Wisełka - Międzywodzie - Dziwnów - Pobierowo - Trzęsacz - Niechorze
Pobudka jak zwykle o 6.30, słońce już ładnie świeci, zwijanie namiotu, małe śniadanie i po 8 wyjazd.
Dzisiejszy dzień podobnie jak wczoraj zapowiadał się dość atrakcyjnie, miałem sporo miejsc do zobaczenia.
Najpierw mała przejażdżka po Świnoujściu


później promem na drugi brzeg i szlakiem rowerowym R-10 do Międzyzdrojów.
W Międzyzdrojach spędziłem trochę czasu. Pojechałem zobaczyć molo

Molo widoczne z plaży

Przed wejściem na molo
aleje gwiazd

Aleja gwiazd


Pogoda dopisywała, świeciło ładne słońce więc wszędzie było już pełno ludzi, jednak dość mocno dawał się we znaki wiatr i plażowiczów nie było zbyt wielu.
Po tych atrakcjach które tak naprawdę nie zrobiły na mnie wrażenia pojechałem do Żubrowiska


a stamtąd w dalszą drogę.
Najpierw jechałem szosą 102 bo chciałem dostać się ma punt widokowy Gosań niestety gdy dojechałem tam nie udało mi się wejść na sam szczyt bo prowadziły tam schody i nie udało mi się wprowadzić po nich mojego obładowanego roweru, a nie chciałem go pozostawiać samopas w środku lasu.
Pojechałem więc jeszcze kawałek dalej szosą a później skręciłem w las, przejechałem go w poprzek i wjechałem na szlak R-10 którym to dojechałem do Warnowa a później do Wisełki w pobliżu której znajduje się latarnia Kikut.
Aby dostać się do latarni najpierw pojechałem czarnym a później czerwonym szlakiem, sama trasa nie była zbyt trudna jednak końcówka czyli dojście do samej latarni to już spora trudność przynajmniej od tej strony od której ja jechałem, no ale z kilkoma przerwami udało mi się podprowadzić rower na samą górę :)

Latarnia Kikut
Rok budowy - 1962
Wysokość wieży - 18,2m
Wysokość światła - 91,5m n.p.m.
Po chwili odpoczynku udałem się w dalsza drogę.
Ten odcinek drogi jechałem prawie cały czas zgodnie z czerwonym szlakiem widoki gdzieniegdzie były naprawdę bardzo ładne

i tak przez Międzywodzie, Dziwnów, Dziwnówek, Łukęcin, Pobierowo dojechałem do Trzęsacza aby obejrzeć ruiny kościoła

Ruiny
No cóż, ruiny nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia, może dlatego że nie można było ich dokładnie obejrzeć tylko przez płot gdyż trwały tam jakieś prace, poza tym było tam strasznie tłoczno.
Pojechałem więc dalej


trasą która chwilami naprawdę robi wrażenie :)
I tak dojechałem do kolejnej latarni morskiej w Niechorzu

Latarnia Niechorze
Rok budowy - 1866
Wysokość wieży - 45m
Wysokość światła - 62,8m n.p.m.
Z latarni pojechałem do Pogorzelicy, jednak nie znalazłem tam pola namiotowego więc wróciłem do Niechorza i tu przenocowałem.
PODSUMOWANIE
Dzień pełen atrakcji, choć nie wszystkie zrobiły na mnie wrażenie, aleja gwiazd, wszędzie tak opisywane ruiny w Trzęsaczu czy żubrowisko z kilkoma żubrami i innymi zwierzętami nie zrobiły na mnie zbyt dużego wrażenia, podobnie wszystkie mijane przeze mnie miejscowości nadmorskie wyglądające prawie identycznie ze sporą już ilością turystów. Dużo większe wrażenie robiła sama droga, miejscami biegnąca klifami z których rozciągały się piękne widoki na morze. Wrażenia trochę psuł wiatr który chwilami naprawdę dość mocno utrudniał jazdę.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
95.98 km (75.00 km teren), Czas: 07:14 h, Avg:13.27 km/h,
Prędkość maks: 40.02 km/hTemperatura:22.0, HR max:159 ( 85%), HR avg:107 ( 57%), W pionie:598 m
Lębork - Świnoujście - Lębork (dzień 3)
Poniedziałek, 22 czerwca 2009 | dodano: 27.06.2009Kategoria Wycieczka kilkudniowa, 100 - 200, 2009
Dzień 3
Wilczkowo - Świerzno - Kamień Pomorski - Sibin - Wolin - Mokrzyca Wielka - Wapnica - Lubin - Wicko - Międzyzdroje - Świnoujście
Pobudka jak zwykle o 6.30. Dzięki temu że miałem pokój mogłem spokojnie się wyspać a przy okazji wysuszyć ubrania.
Po lekkim śniadaniu, wyczyszczeniu i nasmarowaniu roweru (po wczorajszym łańcuch stawał się już trochę brązowawy) o godzinie 8 wyruszyłem w dalszą drogę. Dzisiaj w planie miałem dojechać do Świnoujścia przez Kamień Pomorski i Wolin.
Tak też się stało, trasa prowadziła głównie asfaltowymi drogami i to w dodatku prawie cały czas jechałem z wiatrem, więc jazda była czystą przyjemnością.
O godzinie 10-tej byłem już w Kamieniu Pomorskim

Pochodziłem trochę po mieście, porobiłem parę zdjęć

i pojechałem dalej.
Półtorej godziny później byłem już w Wolinie, gdzie zatrzymałem się na mały posiłek, pochodziłem po mieście odwiedzając kilka ciekawych miejsc

Wzgórze Wisielców
Czas biegł dość szybko i trzeba było jechać dalej. Wówczas jednak natrafiłem na drobne problemy z wydostaniem się z miasta. Nie mogłem znaleźć drogi rowerowej którą miałem jechać do Świnoujścia tak więc trasą turystyczną pojechałem do Mokrzycy a później do Wapnicy

Z Wapnicy niedaleko było do Lubina gdzie wstąpiłem na punkt widokowy zlokalizowany na terenach średniowiecznego grodziska

skąd rozciągał się piękny widok na Zalew Szczeciński

Zalew Szczeciński
Z Lubina miałem pojechać szlakiem rowerowym do Świnoujścia, niestety znów nie mogłem go znaleźć więc pojechałem do Międzyzdrojów a stamtąd szlakiem R-10 dojechałem do Świnoujścia, po drodze odwiedzając umocnienia a także latarnie morską
Stanowisko dowodzenia baterii Goben

Bateria brzegowa

Bateria wschodnia



Po zwiedzeniu militarnych obiektów pojechałem do latarni morskiej

Latarnia Świnoujście
Rok budowy - 1857
Wysokość wieży - 68m
Wysokość światła - 68m n.p.m.
następnie przeprawiłem się przez Świnę i zacząłem odwiedzać kolejne militarne obiekty.

Fort Anioła
Robiło się już późno a musiałem jeszcze znaleźć jakiś nocleg. Udało mi się to na polu namiotowym 'Relax' i po prysznicu, kolacji poszedłem spać po 22
PODSUMOWANIE
Trzeci dzień jazdy był bardzo przyjemny, mięśnie nóg już w ogóle nie dokuczały i jechało się bardzo przyjemnie, dodatkowo przez cały dzień ładnie świeciło słońce i temperatura w granicach od 17-26°C. Ten dzień bogaty był również w różne atrakcje do zwiedzania, po raz pierwszy też podczas tej wycieczki mogłem usłyszeć szum morza :)
Temperatura:21.0, HR max:166 ( 89%), HR avg:124 ( 66%), W pionie:488 m
Wilczkowo - Świerzno - Kamień Pomorski - Sibin - Wolin - Mokrzyca Wielka - Wapnica - Lubin - Wicko - Międzyzdroje - Świnoujście
Pobudka jak zwykle o 6.30. Dzięki temu że miałem pokój mogłem spokojnie się wyspać a przy okazji wysuszyć ubrania.
Po lekkim śniadaniu, wyczyszczeniu i nasmarowaniu roweru (po wczorajszym łańcuch stawał się już trochę brązowawy) o godzinie 8 wyruszyłem w dalszą drogę. Dzisiaj w planie miałem dojechać do Świnoujścia przez Kamień Pomorski i Wolin.
Tak też się stało, trasa prowadziła głównie asfaltowymi drogami i to w dodatku prawie cały czas jechałem z wiatrem, więc jazda była czystą przyjemnością.
O godzinie 10-tej byłem już w Kamieniu Pomorskim

Pochodziłem trochę po mieście, porobiłem parę zdjęć

i pojechałem dalej.
Półtorej godziny później byłem już w Wolinie, gdzie zatrzymałem się na mały posiłek, pochodziłem po mieście odwiedzając kilka ciekawych miejsc

Wzgórze Wisielców
Czas biegł dość szybko i trzeba było jechać dalej. Wówczas jednak natrafiłem na drobne problemy z wydostaniem się z miasta. Nie mogłem znaleźć drogi rowerowej którą miałem jechać do Świnoujścia tak więc trasą turystyczną pojechałem do Mokrzycy a później do Wapnicy

Z Wapnicy niedaleko było do Lubina gdzie wstąpiłem na punkt widokowy zlokalizowany na terenach średniowiecznego grodziska

skąd rozciągał się piękny widok na Zalew Szczeciński

Zalew Szczeciński
Z Lubina miałem pojechać szlakiem rowerowym do Świnoujścia, niestety znów nie mogłem go znaleźć więc pojechałem do Międzyzdrojów a stamtąd szlakiem R-10 dojechałem do Świnoujścia, po drodze odwiedzając umocnienia a także latarnie morską

Stanowisko dowodzenia baterii Goben

Bateria brzegowa

Bateria wschodnia



Po zwiedzeniu militarnych obiektów pojechałem do latarni morskiej

Latarnia Świnoujście
Rok budowy - 1857
Wysokość wieży - 68m
Wysokość światła - 68m n.p.m.
następnie przeprawiłem się przez Świnę i zacząłem odwiedzać kolejne militarne obiekty.

Fort Anioła
Robiło się już późno a musiałem jeszcze znaleźć jakiś nocleg. Udało mi się to na polu namiotowym 'Relax' i po prysznicu, kolacji poszedłem spać po 22
PODSUMOWANIE
Trzeci dzień jazdy był bardzo przyjemny, mięśnie nóg już w ogóle nie dokuczały i jechało się bardzo przyjemnie, dodatkowo przez cały dzień ładnie świeciło słońce i temperatura w granicach od 17-26°C. Ten dzień bogaty był również w różne atrakcje do zwiedzania, po raz pierwszy też podczas tej wycieczki mogłem usłyszeć szum morza :)
Rower:Felt
Dane wycieczki:
115.35 km (55.00 km teren), Czas: 07:07 h, Avg:16.21 km/h,
Prędkość maks: 32.90 km/hTemperatura:21.0, HR max:166 ( 89%), HR avg:124 ( 66%), W pionie:488 m
Lębork - Świnoujście - Lębork (dzień 2)
Niedziela, 21 czerwca 2009 | dodano: 27.06.2009Kategoria Wycieczka kilkudniowa, 100 - 200, 2009
Dzień 2
Rosnowo - Dobrowo - Sławoborze - Międzyrzecze - Gryfice - Wilczkowo
Pobudka o 6.30, na dworze piękne czyste niebo i świecące słońce. Zapowiadał się ciepły dzień. Z pakowaniem obozu musiałem trochę odczekać by wysuszyć namiot i tak zeszło mi prawie do godziny 8. Wówczas to zwinąłem namiot i zacząłem wszystko pakować na rower. Niestety przez mój błąd (nie taka kolejność zakładania sakw) mogłem ponieść dość sporą finansową stratę, całe szczęście że obyło się tylko na urwanym uchwycie od torby na kierownicy. Zamiast tę torbę założyć na końcu, założyłem ją jako pierwszą i kierownica się przekręciła przez co rower się przewrócił no i urwał uchwyt, a w torbie miałem aparat i całe szczęście że go nie uszkodziłem. Jakoś udało mi się usztywnić uchwyt i założyć torbę na kierownicę przytrzymując ją expanderem. I tak o 8.20 wyjechałem w dalszą drogę.
Pierwsze 20km biegło przez lasy więc prędkość nie była powalająca, choć zdarzały się dość przyjemne odcinki. Z każdą minutą na niebo nadciągały coraz ciemniejsze chmury i było tylko kwestią czasu kiedy zacznie padać.

Niestety to co nieuniknione czyli deszcz zaczął padać gdy dojeżdżałem do Międzyrzecza. Chwilę pojechałem w deszczu ale gdy zaczęło już na dobre padać przystanąłem bo chciałem przeczekać. Niestety nie zanosiło się by przestało padać więc postanowiłem jechać dalej, do celu pozostało mi jakieś 40km i trzeba było je jakoś pokonać. Tak więc bez ociągania przy padającym raz lżej raz mocniej deszczu, brnąc w błocie, kałużach dojechałem około 19-tej do Wilczkowa. Tam wynająłem pokój w gospodarstwie agroturystycznym, wyczyściłem rower bo wyglądał strasznie, wziąłem ciepły prysznic, przeprałem rzeczy, no i mogłem podładować komórkę i nawigację. Gdy dojechałem do Wilczkowa nawigacja nagle mi zgasła, nie wiem co było tego przyczyną. W każdym bądź razie skutek był taki że niestety nawigacja nie zapisała śladu z tego dnia.
PODSUMOWANIE
Drugi dzień jazdy nie zaczął się zbyt szczęśliwie (ułamany uchwyt torby na kierownicy) i tak tez się skończył (restart nawigacji i brak śladu jazdy z tego dnia) poza tym cała niedzielna jazda w większości lasami i drogami gruntowymi nie była zbyt przyjemna a to ze względu na bardzo mokre drogi i ścieżki.
Temperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), W pionie: m
Rosnowo - Dobrowo - Sławoborze - Międzyrzecze - Gryfice - Wilczkowo
Pobudka o 6.30, na dworze piękne czyste niebo i świecące słońce. Zapowiadał się ciepły dzień. Z pakowaniem obozu musiałem trochę odczekać by wysuszyć namiot i tak zeszło mi prawie do godziny 8. Wówczas to zwinąłem namiot i zacząłem wszystko pakować na rower. Niestety przez mój błąd (nie taka kolejność zakładania sakw) mogłem ponieść dość sporą finansową stratę, całe szczęście że obyło się tylko na urwanym uchwycie od torby na kierownicy. Zamiast tę torbę założyć na końcu, założyłem ją jako pierwszą i kierownica się przekręciła przez co rower się przewrócił no i urwał uchwyt, a w torbie miałem aparat i całe szczęście że go nie uszkodziłem. Jakoś udało mi się usztywnić uchwyt i założyć torbę na kierownicę przytrzymując ją expanderem. I tak o 8.20 wyjechałem w dalszą drogę.
Pierwsze 20km biegło przez lasy więc prędkość nie była powalająca, choć zdarzały się dość przyjemne odcinki. Z każdą minutą na niebo nadciągały coraz ciemniejsze chmury i było tylko kwestią czasu kiedy zacznie padać.

Niestety to co nieuniknione czyli deszcz zaczął padać gdy dojeżdżałem do Międzyrzecza. Chwilę pojechałem w deszczu ale gdy zaczęło już na dobre padać przystanąłem bo chciałem przeczekać. Niestety nie zanosiło się by przestało padać więc postanowiłem jechać dalej, do celu pozostało mi jakieś 40km i trzeba było je jakoś pokonać. Tak więc bez ociągania przy padającym raz lżej raz mocniej deszczu, brnąc w błocie, kałużach dojechałem około 19-tej do Wilczkowa. Tam wynająłem pokój w gospodarstwie agroturystycznym, wyczyściłem rower bo wyglądał strasznie, wziąłem ciepły prysznic, przeprałem rzeczy, no i mogłem podładować komórkę i nawigację. Gdy dojechałem do Wilczkowa nawigacja nagle mi zgasła, nie wiem co było tego przyczyną. W każdym bądź razie skutek był taki że niestety nawigacja nie zapisała śladu z tego dnia.
PODSUMOWANIE
Drugi dzień jazdy nie zaczął się zbyt szczęśliwie (ułamany uchwyt torby na kierownicy) i tak tez się skończył (restart nawigacji i brak śladu jazdy z tego dnia) poza tym cała niedzielna jazda w większości lasami i drogami gruntowymi nie była zbyt przyjemna a to ze względu na bardzo mokre drogi i ścieżki.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
115.32 km (70.00 km teren), Czas: 08:15 h, Avg:13.98 km/h,
Prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:, HR max: (%), HR avg: (%), W pionie: m
Lębork - Świnoujście - Lębork (dzień 1)
Sobota, 20 czerwca 2009 | dodano: 27.06.2009Kategoria Wycieczka kilkudniowa, 100 - 200, 2009
Zaczął się urlop więc czas na długo planowaną wycieczkę do Świnoujścia a później wzdłuż polskiego wybrzeża z powrotem do Lęborka.
Dzień 1 - sobota
Lębork - Domaradz - Dębnica Kaszubska - Suchorze - Barcino - Kępice - Polanów - Mostowo - Grzybnica (Kamienne Kręgi) - Rosnowo
Wieczorem przed wyjazdem czyli w piątek zapakowałem sakwy według listy by o niczym nie zapomnieć. Była to moja pierwsza samotna i w dodatku tak długa wycieczka rowerowa, w związku z tym miałem lekkie obawy czy dam radę.
W sobotę rano zjadłem śniadanie i o 7.50 wyjechałem w swoją podróż. Temperatura była w miarę dobra do jazdy bo jakieś 16°C, poza tym zero słońca no i jak zwykle przez ostatnie dni wiał wiatr ale całe szczęście że nie padał deszcz. Podczas planowania wycieczki zakładałem że najpierw pojadę wzdłuż wybrzeża do Świnoujścia a z powrotem do Lęborka trasą bardziej w głębi wybrzeża. No ale jak to bywa, plany planami i w rzeczywistości ze względu na wiejący wiatr z zachodu pojechałem odwrotnie niż z początku planowałem, a więc najpierw w głębi wybrzeża do Świnoujścia pod wiatr a z powrotem już z wiatrem (tak sobie przynajmniej myślałem) wzdłuż wybrzeża do Lęborka.
Pierwsze 50km było tragiczne, po pierwsze nie byłem przyzwyczajony do jazdy z tak odciążonym rowerem (sakwy ważyły około 28kg), po drugie jechałem pod wiatr więc chwilami trochę rzucało rowerem, po trzecie źle rozplanowałem siły i narzuciłem sobie na początku zbyt ostre tempo. Tak więc po pierwszych 35km musiałem zrobić przymusowy postój by trochę odpocząć bo dalej nie byłem w stanie jechać gdyż dość mocno dawały o sobie znać mięśnie dwugłowe ud, a to przecież dopiero początek jazdy. No ale chwilkę odpocząłem, ból mięśni się zmniejszył i pojechałem dalej. Po przejechaniu 50km zrobiłem drugi odpoczynek tym razem już planowany by coś zjeść. Akurat w momencie gdy się zatrzymałem zachmurzyło się dość mocno i przez jakieś 15 minut popadał deszcz. Zjadłem, odpocząłem, deszcz przestał padać jak na zawołanie i pojechałem dalej. Ale daleko nie zajechałem tylko około 15km bo znów zaczął padać deszcze tym bardziej bardziej intensywnie że zmuszony byłem do kolejnego przystanku pod drzewem. Przejechałem tylko jakieś 65km czyli jeszcze nie byłem w połowie drogi a już miałem trzy prawie 20 minutowe przerwy. No ale tak bywa w drodze, pogody nie jest się w stanie przewidzieć. Po prawie 20 minutach deszcz zelżał i można było ruszyć w dalszą drogę. Mięśnie już prawie zupełnie przestały dokuczać i z kilometra na kilometr jechało się coraz lepiej.

Prawie pusta droga
Droga biegła różnie to po szosie z dobrą nawierzchnią i prawie bez żadnego samochodu to po drogach gruntowych i kocich łbach.
O godzinie 17-tej już bez długich i przymusowych postojów dojechałem do Grzybnicy i odwiedziłem Kamienne Kręgi
Kamienne Kręgi
Po zrobieniu paru zdjęć obejrzeniu kurhanów ruszyłem lasem do Rosnowa gdzie zaplanowałem nocleg.
O godzinie 19-tej rozbiłem namiot na prawie pustym polu namiotowym nad jeziorem Rosnowskim, przygotowałem sobie posiłek makaronik no i wówczas po raz trzeci w tym dniu zaczął padać deszcz. Mi to już całe szczęście nie przeszkadzało.
PODSUMOWANIE
Pierwszy dzień jazdy obył się bez niespodzianek nie licząc bólu mięśni dwugłowych ud na początku jazdy, jednak z każdym kilometrem jazda stawała się przyjemniejsza.
GALERIA ZDJĘĆ
Mapa przejazdu
Temperatura:17.0, HR max:184 ( 98%), HR avg:141 ( 75%), W pionie:1007 m
Dzień 1 - sobota
Lębork - Domaradz - Dębnica Kaszubska - Suchorze - Barcino - Kępice - Polanów - Mostowo - Grzybnica (Kamienne Kręgi) - Rosnowo
Wieczorem przed wyjazdem czyli w piątek zapakowałem sakwy według listy by o niczym nie zapomnieć. Była to moja pierwsza samotna i w dodatku tak długa wycieczka rowerowa, w związku z tym miałem lekkie obawy czy dam radę.
W sobotę rano zjadłem śniadanie i o 7.50 wyjechałem w swoją podróż. Temperatura była w miarę dobra do jazdy bo jakieś 16°C, poza tym zero słońca no i jak zwykle przez ostatnie dni wiał wiatr ale całe szczęście że nie padał deszcz. Podczas planowania wycieczki zakładałem że najpierw pojadę wzdłuż wybrzeża do Świnoujścia a z powrotem do Lęborka trasą bardziej w głębi wybrzeża. No ale jak to bywa, plany planami i w rzeczywistości ze względu na wiejący wiatr z zachodu pojechałem odwrotnie niż z początku planowałem, a więc najpierw w głębi wybrzeża do Świnoujścia pod wiatr a z powrotem już z wiatrem (tak sobie przynajmniej myślałem) wzdłuż wybrzeża do Lęborka.
Pierwsze 50km było tragiczne, po pierwsze nie byłem przyzwyczajony do jazdy z tak odciążonym rowerem (sakwy ważyły około 28kg), po drugie jechałem pod wiatr więc chwilami trochę rzucało rowerem, po trzecie źle rozplanowałem siły i narzuciłem sobie na początku zbyt ostre tempo. Tak więc po pierwszych 35km musiałem zrobić przymusowy postój by trochę odpocząć bo dalej nie byłem w stanie jechać gdyż dość mocno dawały o sobie znać mięśnie dwugłowe ud, a to przecież dopiero początek jazdy. No ale chwilkę odpocząłem, ból mięśni się zmniejszył i pojechałem dalej. Po przejechaniu 50km zrobiłem drugi odpoczynek tym razem już planowany by coś zjeść. Akurat w momencie gdy się zatrzymałem zachmurzyło się dość mocno i przez jakieś 15 minut popadał deszcz. Zjadłem, odpocząłem, deszcz przestał padać jak na zawołanie i pojechałem dalej. Ale daleko nie zajechałem tylko około 15km bo znów zaczął padać deszcze tym bardziej bardziej intensywnie że zmuszony byłem do kolejnego przystanku pod drzewem. Przejechałem tylko jakieś 65km czyli jeszcze nie byłem w połowie drogi a już miałem trzy prawie 20 minutowe przerwy. No ale tak bywa w drodze, pogody nie jest się w stanie przewidzieć. Po prawie 20 minutach deszcz zelżał i można było ruszyć w dalszą drogę. Mięśnie już prawie zupełnie przestały dokuczać i z kilometra na kilometr jechało się coraz lepiej.

Prawie pusta droga
Droga biegła różnie to po szosie z dobrą nawierzchnią i prawie bez żadnego samochodu to po drogach gruntowych i kocich łbach.
O godzinie 17-tej już bez długich i przymusowych postojów dojechałem do Grzybnicy i odwiedziłem Kamienne Kręgi

Kamienne Kręgi
Po zrobieniu paru zdjęć obejrzeniu kurhanów ruszyłem lasem do Rosnowa gdzie zaplanowałem nocleg.
O godzinie 19-tej rozbiłem namiot na prawie pustym polu namiotowym nad jeziorem Rosnowskim, przygotowałem sobie posiłek makaronik no i wówczas po raz trzeci w tym dniu zaczął padać deszcz. Mi to już całe szczęście nie przeszkadzało.
PODSUMOWANIE
Pierwszy dzień jazdy obył się bez niespodzianek nie licząc bólu mięśni dwugłowych ud na początku jazdy, jednak z każdym kilometrem jazda stawała się przyjemniejsza.
GALERIA ZDJĘĆ
Mapa przejazdu
Rower:Felt
Dane wycieczki:
154.03 km (75.00 km teren), Czas: 09:02 h, Avg:17.05 km/h,
Prędkość maks: 38.70 km/hTemperatura:17.0, HR max:184 ( 98%), HR avg:141 ( 75%), W pionie:1007 m