- Kategorie:
- 0 - 50.458
- 100 - 200.99
- 200 >.14
- 2008.0
- 2009.92
- 2010.109
- 2011.169
- 2012.207
- 2013.91
- 50 - 100.185
- Flow.3
- Geocaching.20
- Maraton szosowy.5
- Podjazdy.12
- Samotnie.123
- Szosa.391
- Teren.246
- Trenażer.61
- Wirtualny przeciwnik.8
- Wycieczka.34
- Wycieczka kilkudniowa.7
Lębork - Świnoujście - Lębork (dzień 1)
Sobota, 20 czerwca 2009 | dodano: 27.06.2009Kategoria Wycieczka kilkudniowa, 100 - 200, 2009
Zaczął się urlop więc czas na długo planowaną wycieczkę do Świnoujścia a później wzdłuż polskiego wybrzeża z powrotem do Lęborka.
Dzień 1 - sobota
Lębork - Domaradz - Dębnica Kaszubska - Suchorze - Barcino - Kępice - Polanów - Mostowo - Grzybnica (Kamienne Kręgi) - Rosnowo
Wieczorem przed wyjazdem czyli w piątek zapakowałem sakwy według listy by o niczym nie zapomnieć. Była to moja pierwsza samotna i w dodatku tak długa wycieczka rowerowa, w związku z tym miałem lekkie obawy czy dam radę.
W sobotę rano zjadłem śniadanie i o 7.50 wyjechałem w swoją podróż. Temperatura była w miarę dobra do jazdy bo jakieś 16°C, poza tym zero słońca no i jak zwykle przez ostatnie dni wiał wiatr ale całe szczęście że nie padał deszcz. Podczas planowania wycieczki zakładałem że najpierw pojadę wzdłuż wybrzeża do Świnoujścia a z powrotem do Lęborka trasą bardziej w głębi wybrzeża. No ale jak to bywa, plany planami i w rzeczywistości ze względu na wiejący wiatr z zachodu pojechałem odwrotnie niż z początku planowałem, a więc najpierw w głębi wybrzeża do Świnoujścia pod wiatr a z powrotem już z wiatrem (tak sobie przynajmniej myślałem) wzdłuż wybrzeża do Lęborka.
Pierwsze 50km było tragiczne, po pierwsze nie byłem przyzwyczajony do jazdy z tak odciążonym rowerem (sakwy ważyły około 28kg), po drugie jechałem pod wiatr więc chwilami trochę rzucało rowerem, po trzecie źle rozplanowałem siły i narzuciłem sobie na początku zbyt ostre tempo. Tak więc po pierwszych 35km musiałem zrobić przymusowy postój by trochę odpocząć bo dalej nie byłem w stanie jechać gdyż dość mocno dawały o sobie znać mięśnie dwugłowe ud, a to przecież dopiero początek jazdy. No ale chwilkę odpocząłem, ból mięśni się zmniejszył i pojechałem dalej. Po przejechaniu 50km zrobiłem drugi odpoczynek tym razem już planowany by coś zjeść. Akurat w momencie gdy się zatrzymałem zachmurzyło się dość mocno i przez jakieś 15 minut popadał deszcz. Zjadłem, odpocząłem, deszcz przestał padać jak na zawołanie i pojechałem dalej. Ale daleko nie zajechałem tylko około 15km bo znów zaczął padać deszcze tym bardziej bardziej intensywnie że zmuszony byłem do kolejnego przystanku pod drzewem. Przejechałem tylko jakieś 65km czyli jeszcze nie byłem w połowie drogi a już miałem trzy prawie 20 minutowe przerwy. No ale tak bywa w drodze, pogody nie jest się w stanie przewidzieć. Po prawie 20 minutach deszcz zelżał i można było ruszyć w dalszą drogę. Mięśnie już prawie zupełnie przestały dokuczać i z kilometra na kilometr jechało się coraz lepiej.

Prawie pusta droga
Droga biegła różnie to po szosie z dobrą nawierzchnią i prawie bez żadnego samochodu to po drogach gruntowych i kocich łbach.
O godzinie 17-tej już bez długich i przymusowych postojów dojechałem do Grzybnicy i odwiedziłem Kamienne Kręgi
Kamienne Kręgi
Po zrobieniu paru zdjęć obejrzeniu kurhanów ruszyłem lasem do Rosnowa gdzie zaplanowałem nocleg.
O godzinie 19-tej rozbiłem namiot na prawie pustym polu namiotowym nad jeziorem Rosnowskim, przygotowałem sobie posiłek makaronik no i wówczas po raz trzeci w tym dniu zaczął padać deszcz. Mi to już całe szczęście nie przeszkadzało.
PODSUMOWANIE
Pierwszy dzień jazdy obył się bez niespodzianek nie licząc bólu mięśni dwugłowych ud na początku jazdy, jednak z każdym kilometrem jazda stawała się przyjemniejsza.
GALERIA ZDJĘĆ
Mapa przejazdu
Temperatura:17.0, HR max:184 ( 98%), HR avg:141 ( 75%), W pionie:1007 m
Dzień 1 - sobota
Lębork - Domaradz - Dębnica Kaszubska - Suchorze - Barcino - Kępice - Polanów - Mostowo - Grzybnica (Kamienne Kręgi) - Rosnowo
Wieczorem przed wyjazdem czyli w piątek zapakowałem sakwy według listy by o niczym nie zapomnieć. Była to moja pierwsza samotna i w dodatku tak długa wycieczka rowerowa, w związku z tym miałem lekkie obawy czy dam radę.
W sobotę rano zjadłem śniadanie i o 7.50 wyjechałem w swoją podróż. Temperatura była w miarę dobra do jazdy bo jakieś 16°C, poza tym zero słońca no i jak zwykle przez ostatnie dni wiał wiatr ale całe szczęście że nie padał deszcz. Podczas planowania wycieczki zakładałem że najpierw pojadę wzdłuż wybrzeża do Świnoujścia a z powrotem do Lęborka trasą bardziej w głębi wybrzeża. No ale jak to bywa, plany planami i w rzeczywistości ze względu na wiejący wiatr z zachodu pojechałem odwrotnie niż z początku planowałem, a więc najpierw w głębi wybrzeża do Świnoujścia pod wiatr a z powrotem już z wiatrem (tak sobie przynajmniej myślałem) wzdłuż wybrzeża do Lęborka.
Pierwsze 50km było tragiczne, po pierwsze nie byłem przyzwyczajony do jazdy z tak odciążonym rowerem (sakwy ważyły około 28kg), po drugie jechałem pod wiatr więc chwilami trochę rzucało rowerem, po trzecie źle rozplanowałem siły i narzuciłem sobie na początku zbyt ostre tempo. Tak więc po pierwszych 35km musiałem zrobić przymusowy postój by trochę odpocząć bo dalej nie byłem w stanie jechać gdyż dość mocno dawały o sobie znać mięśnie dwugłowe ud, a to przecież dopiero początek jazdy. No ale chwilkę odpocząłem, ból mięśni się zmniejszył i pojechałem dalej. Po przejechaniu 50km zrobiłem drugi odpoczynek tym razem już planowany by coś zjeść. Akurat w momencie gdy się zatrzymałem zachmurzyło się dość mocno i przez jakieś 15 minut popadał deszcz. Zjadłem, odpocząłem, deszcz przestał padać jak na zawołanie i pojechałem dalej. Ale daleko nie zajechałem tylko około 15km bo znów zaczął padać deszcze tym bardziej bardziej intensywnie że zmuszony byłem do kolejnego przystanku pod drzewem. Przejechałem tylko jakieś 65km czyli jeszcze nie byłem w połowie drogi a już miałem trzy prawie 20 minutowe przerwy. No ale tak bywa w drodze, pogody nie jest się w stanie przewidzieć. Po prawie 20 minutach deszcz zelżał i można było ruszyć w dalszą drogę. Mięśnie już prawie zupełnie przestały dokuczać i z kilometra na kilometr jechało się coraz lepiej.

Prawie pusta droga
Droga biegła różnie to po szosie z dobrą nawierzchnią i prawie bez żadnego samochodu to po drogach gruntowych i kocich łbach.
O godzinie 17-tej już bez długich i przymusowych postojów dojechałem do Grzybnicy i odwiedziłem Kamienne Kręgi

Kamienne Kręgi
Po zrobieniu paru zdjęć obejrzeniu kurhanów ruszyłem lasem do Rosnowa gdzie zaplanowałem nocleg.
O godzinie 19-tej rozbiłem namiot na prawie pustym polu namiotowym nad jeziorem Rosnowskim, przygotowałem sobie posiłek makaronik no i wówczas po raz trzeci w tym dniu zaczął padać deszcz. Mi to już całe szczęście nie przeszkadzało.
PODSUMOWANIE
Pierwszy dzień jazdy obył się bez niespodzianek nie licząc bólu mięśni dwugłowych ud na początku jazdy, jednak z każdym kilometrem jazda stawała się przyjemniejsza.
GALERIA ZDJĘĆ
Mapa przejazdu
Rower:Felt
Dane wycieczki:
154.03 km (75.00 km teren), Czas: 09:02 h, Avg:17.05 km/h,
Prędkość maks: 38.70 km/hTemperatura:17.0, HR max:184 ( 98%), HR avg:141 ( 75%), W pionie:1007 m
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj