- Kategorie:
- 0 - 50.458
- 100 - 200.99
- 200 >.14
- 2008.0
- 2009.92
- 2010.109
- 2011.169
- 2012.207
- 2013.91
- 50 - 100.185
- Flow.3
- Geocaching.20
- Maraton szosowy.5
- Podjazdy.12
- Samotnie.123
- Szosa.391
- Teren.246
- Trenażer.61
- Wirtualny przeciwnik.8
- Wycieczka.34
- Wycieczka kilkudniowa.7
Tylko las
Dziś pojeździłem trochę po lesie w okolicach Małoszyc, Krępkowic i Unieszynka. Pogoda już prawie jesienna, lekki deszczyk, wiatr i spadające liście.
Temperatura:15.0, HR max:184 ( 98%), HR avg:129 ( 69%), W pionie:768 m
Rower:Felt
Dane wycieczki:
63.63 km (50.00 km teren), Czas: 03:40 h, Avg:17.35 km/h,
Prędkość maks: 43.90 km/hTemperatura:15.0, HR max:184 ( 98%), HR avg:129 ( 69%), W pionie:768 m
Po pracy - rundka po lesie
Po pracy trochę pojeździłem po lesie, oświetlenie sprawuje się bardzo dobrze po ustawieniu odpowiedniego kąta świecenia, tak więc szybko zapadająca ciemność nie jest już mi straszna :)
Temperatura:15.0, HR max:159 ( 85%), HR avg:121 ( 65%), W pionie:281 m
Rower:Felt
Dane wycieczki:
31.84 km (25.00 km teren), Czas: 01:43 h, Avg:18.55 km/h,
Prędkość maks: 45.90 km/hTemperatura:15.0, HR max:159 ( 85%), HR avg:121 ( 65%), W pionie:281 m
Po pracy - rundka po lesie i test lampki
Po pracy wybrałem się do lasu by przetestować mój nowy nabytek - lampę Sigma Pava.
Do tej pory by oświetlić drogę w lesie korzystałem z Sigma Mirage EvoX a do jazdy po mieście z CatEye HL-EL130. Z Sigmy Mirage byłem zadowolony jednak postanowiłem dokupić drugą lampę na baterie która wytrzymuje trochę dłużej niż Mirage który jest na akumulator który starcza na 2-3 godziny jazdy. Tak więc skusiłem się na kolejny produkt Sigmy model Pava.
Pierwsza jazda wypadła lepiej niż przypuszczałem, choć do lampki włożyłem akumulatorki które wyciągnąłem z aparatu, no i nie ustawiłem jeszcze odpowiedniego kąta świecenia. Mimo to że światło biło trochę na bok mogłem po lesie spokojnie jechać z prędkością 24km/h tak więc jestem bardzo zadowolony z tej lamki.
W środę wybiorę się na kolejny test i wówczas może pstryknę jakieś zdjęcia by pokazać jak ta lampka świeci.
Temperatura:15.0, HR max:164 ( 88%), HR avg:132 ( 70%), W pionie:307 m
Do tej pory by oświetlić drogę w lesie korzystałem z Sigma Mirage EvoX a do jazdy po mieście z CatEye HL-EL130. Z Sigmy Mirage byłem zadowolony jednak postanowiłem dokupić drugą lampę na baterie która wytrzymuje trochę dłużej niż Mirage który jest na akumulator który starcza na 2-3 godziny jazdy. Tak więc skusiłem się na kolejny produkt Sigmy model Pava.
Pierwsza jazda wypadła lepiej niż przypuszczałem, choć do lampki włożyłem akumulatorki które wyciągnąłem z aparatu, no i nie ustawiłem jeszcze odpowiedniego kąta świecenia. Mimo to że światło biło trochę na bok mogłem po lesie spokojnie jechać z prędkością 24km/h tak więc jestem bardzo zadowolony z tej lamki.
W środę wybiorę się na kolejny test i wówczas może pstryknę jakieś zdjęcia by pokazać jak ta lampka świeci.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
30.17 km (25.00 km teren), Czas: 01:33 h, Avg:19.46 km/h,
Prędkość maks: 44.60 km/hTemperatura:15.0, HR max:164 ( 88%), HR avg:132 ( 70%), W pionie:307 m
szlak Dolina Słupi i elektrownie wodne
Pogoda jak na wrzesień bardzo ładna no i postanowiłem ruszyć w teren by zobaczyć elektrownie wodne...
Wyruszyłem z domu przed godzina 9-tą temperatura niezbyt przyjemna bo tylko 13°C ale bezchmurne niebo obiecywało że z godziny na godzinę będzie robiło się coraz cieplej. Ubrałem więc rękawki, długie rękawice i ruszyłem krajową 6-tką w stronę Słupska. Po niecałych 2 godzinach dojechałem do Mianowic i za tą miejscowością zjechałem z 6-tki i już bocznymi drogami dojechałem przez Warblewo, Płaszewo do Krępy Kaszubskie skąd w dalszą drogę ruszyłem żółtym szlakiem Doliny Słupi.
Po drodze mijałem sporo grzybiarzy i kilku rowerzystów, a jeden z nich jechał akurat na podobną wycieczkę więc do elektrowni w Skarszów Dolny miałem towarzystwo, dalej niestety mój kompan nie jechał więc w dalszą trasę pokonywałem już samemu co kawałek mijając kolejnych grzybiarzy.
Niestety szlak nie jest zbyt dobrze oznakowany, tzn. kiedyś z pewnością taki był ale obecnie z oznakowania pozostały jedynie słupki i połamane tablice z których nie można odczytać kierunku jazdy, widocznie ktoś chciał pokazać jaki jest 'mocny' i połamał je. Przez to niestety przegapiłem elektrownie w Krzyni i nim się zorientowałem byłem już w Konradowie gdzie zatrzymałem się na chwilę przy górnej zaporze
a następnie zjechałem na dół gdzie grupa wędkarzy łowiła sobie ryby. Niestety widok na samą elektrownie nie był zbyt dobry więc nawet nie wyciągałem aparatu tylko pojechałem w dalsza drogę do Gałąźni Małej gdzie na ładnym parkingu, przy szlaku wodnym Słupia zrobiłem sobie krótki odpoczynek.

Gdy chwilkę sobie odsapnąłem ruszyłem dalej do największej na rzece Słupi elektrowni wodnej Gąskowo w Gałąźni Małej

skąd w dalszą drogę wciąż żółtym szlakiem wzdłuż rzeki Słupi dojechałem do zamku wodnego, który zamyka otwarty kanał rzeki

Podczas dalszej jazdy zrobiłem mały błąd bo jechałem cały czas wzdłuż rzeki zamiast odbić w bok, no i tak dojechałem do końca drogi a żółty szlak prowadził dalej tyle że schodami w górę, musiałem więc chwycić rower w wdrapać się po schodach by dostać się na szosę. Po krótkiej jeździe ulicą znów wjechałem w las i dojechałem do kolejnego zamku wodnego tym razem nad jeziorem Głębokim

Po chwili odpoczynku ruszyłem w dalszą drogę do Soszycy a następnie dobrze mi znanym szlakiem Zwiniętych Torów do Lęborka.
Sam szlak Doliny Słupi jest bardzo ładny, choć trzeba uważać na oznaczenia bo łatwo pomylić drogę, mi zdarzyło to się trzy razy i przez to niestety nie zobaczyłem wszystkich elektrowni, ale z pewnością odwiedzę ten szlak jeszcze nie jeden raz.
Temperatura:18.0, HR max:174 ( 93%), HR avg:142 ( 76%), W pionie:1104 m
Wyruszyłem z domu przed godzina 9-tą temperatura niezbyt przyjemna bo tylko 13°C ale bezchmurne niebo obiecywało że z godziny na godzinę będzie robiło się coraz cieplej. Ubrałem więc rękawki, długie rękawice i ruszyłem krajową 6-tką w stronę Słupska. Po niecałych 2 godzinach dojechałem do Mianowic i za tą miejscowością zjechałem z 6-tki i już bocznymi drogami dojechałem przez Warblewo, Płaszewo do Krępy Kaszubskie skąd w dalszą drogę ruszyłem żółtym szlakiem Doliny Słupi.
Po drodze mijałem sporo grzybiarzy i kilku rowerzystów, a jeden z nich jechał akurat na podobną wycieczkę więc do elektrowni w Skarszów Dolny miałem towarzystwo, dalej niestety mój kompan nie jechał więc w dalszą trasę pokonywałem już samemu co kawałek mijając kolejnych grzybiarzy.
Niestety szlak nie jest zbyt dobrze oznakowany, tzn. kiedyś z pewnością taki był ale obecnie z oznakowania pozostały jedynie słupki i połamane tablice z których nie można odczytać kierunku jazdy, widocznie ktoś chciał pokazać jaki jest 'mocny' i połamał je. Przez to niestety przegapiłem elektrownie w Krzyni i nim się zorientowałem byłem już w Konradowie gdzie zatrzymałem się na chwilę przy górnej zaporze

Zapora wodna przy eletrowni w Konradowie© kifor
a następnie zjechałem na dół gdzie grupa wędkarzy łowiła sobie ryby. Niestety widok na samą elektrownie nie był zbyt dobry więc nawet nie wyciągałem aparatu tylko pojechałem w dalsza drogę do Gałąźni Małej gdzie na ładnym parkingu, przy szlaku wodnym Słupia zrobiłem sobie krótki odpoczynek.

szlak wodny Słupia© kifor
Gdy chwilkę sobie odsapnąłem ruszyłem dalej do największej na rzece Słupi elektrowni wodnej Gąskowo w Gałąźni Małej

Elektrownia wodna Gałąźnia Mała© kifor
skąd w dalszą drogę wciąż żółtym szlakiem wzdłuż rzeki Słupi dojechałem do zamku wodnego, który zamyka otwarty kanał rzeki

Zamek Wodny© kifor
Podczas dalszej jazdy zrobiłem mały błąd bo jechałem cały czas wzdłuż rzeki zamiast odbić w bok, no i tak dojechałem do końca drogi a żółty szlak prowadził dalej tyle że schodami w górę, musiałem więc chwycić rower w wdrapać się po schodach by dostać się na szosę. Po krótkiej jeździe ulicą znów wjechałem w las i dojechałem do kolejnego zamku wodnego tym razem nad jeziorem Głębokim

Zamek Wodny© kifor
Po chwili odpoczynku ruszyłem w dalszą drogę do Soszycy a następnie dobrze mi znanym szlakiem Zwiniętych Torów do Lęborka.
Sam szlak Doliny Słupi jest bardzo ładny, choć trzeba uważać na oznaczenia bo łatwo pomylić drogę, mi zdarzyło to się trzy razy i przez to niestety nie zobaczyłem wszystkich elektrowni, ale z pewnością odwiedzę ten szlak jeszcze nie jeden raz.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
170.90 km (100.00 km teren), Czas: 08:09 h, Avg:20.97 km/h,
Prędkość maks: 47.20 km/hTemperatura:18.0, HR max:174 ( 93%), HR avg:142 ( 76%), W pionie:1104 m
Po pracy - rundka po lesie
Po pracy rundka po lesie i bliskie spotkanie z jeleniem :)
Temperatura:14.0, HR max:168 ( 90%), HR avg:135 ( 72%), W pionie:303 m
Rower:Felt
Dane wycieczki:
32.92 km (20.00 km teren), Czas: 01:37 h, Avg:20.36 km/h,
Prędkość maks: 49.70 km/hTemperatura:14.0, HR max:168 ( 90%), HR avg:135 ( 72%), W pionie:303 m
Po pracy - rundka po lesie
Dziś po pracy postanowiłem znaleźć jakieś nowe tereny do jazdy. Wybrałem się więc czerwonym szlakiem dookoła jeziora Lubowidzkiego przez Dąbrówkę. Szlak bardzo przyjemny do jazdy z jednym dość ładnym podjazdem. Po objechaniu jeziora w Lubowidzu wjechałem na niebieski szlak i pojechałem nim do wiaduktu w Rozłazinie a następnie z powrotem szosą do Lęborka. Powrót do domu już na światłach bo coraz szybciej robi się coraz ciemniej.
Temperatura:14.0, HR max:170 ( 91%), HR avg:135 ( 72%), W pionie:263 m
Rower:Felt
Dane wycieczki:
38.84 km (25.00 km teren), Czas: 01:45 h, Avg:22.19 km/h,
Prędkość maks: 46.00 km/hTemperatura:14.0, HR max:170 ( 91%), HR avg:135 ( 72%), W pionie:263 m
Pętelka wokół Lęborka
Przed 18-tą wybrałem się na krótką jazdę kolarką, zrobiłem typową trasę czyli Lębork - Pogorzelice - Unieszyno - Maszewo - jez. osowskie - Lębork Pierwszy raz pokonałem tę trasę na kolarce i w porównaniu z góralem zrobiłem ją jakieś 8 minut szybciej, nie ma dużej różnicy bo na czterech fragmentach trasy gdzie asfalt jest strasznie dziurawy czyli Unieszyno, Unieszynko i Maszewo w dwóch miejscach sporo zwolniłem. Poza tym jechało się dość przyjemnie.
Temperatura:, HR max:180 ( 96%), HR avg:156 ( 83%), W pionie:327 m
Rower:Cicli B Crook
Dane wycieczki:
45.43 km (0.00 km teren), Czas: 01:35 h, Avg:28.69 km/h,
Prędkość maks: 54.70 km/hTemperatura:, HR max:180 ( 96%), HR avg:156 ( 83%), W pionie:327 m
Po pracy - rundka po lesie
Tym razem po pracy wyskoczyłem do lasu, pojechałem na sokołówkę a później nad jezioro Osowskie.
Temperatura:17.0, HR max:181 ( 97%), HR avg:142 ( 76%), W pionie:316 m
Rower:Felt
Dane wycieczki:
33.36 km (20.00 km teren), Czas: 01:35 h, Avg:21.07 km/h,
Prędkość maks: 49.20 km/hTemperatura:17.0, HR max:181 ( 97%), HR avg:142 ( 76%), W pionie:316 m
Po pracy - rundka
Po pracy typowa rundka szosą Lęborka - Pogorzelice - Unieszyno - Maszewo - jezioro Osowskie - Lębork
Na podjeździe z Pogorzelic do Unieszyna uciekałem przed ciągnikiem :) ale udało mi się i minie nie dogonił. Chyba pierwszy raz tak szybko wjechałem na górę ze średnią 20km/h :)
Temperatura:17.0, HR max:180 ( 96%), HR avg:138 ( 74%), W pionie:340 m
Na podjeździe z Pogorzelic do Unieszyna uciekałem przed ciągnikiem :) ale udało mi się i minie nie dogonił. Chyba pierwszy raz tak szybko wjechałem na górę ze średnią 20km/h :)
Rower:Felt
Dane wycieczki:
51.93 km (0.00 km teren), Czas: 02:00 h, Avg:25.96 km/h,
Prędkość maks: 47.20 km/hTemperatura:17.0, HR max:180 ( 96%), HR avg:138 ( 74%), W pionie:340 m
Lębork - Hel - Lębork
Dziś miałem dzień wolny więc wybrałem się na długo planowaną wycieczkę na Hel.
Pierwszy raz w tym roku pokonałem granicę 200 km.
Trasę na Hel wytyczyłem sobie przez Puck a drogę powrotna przez Żarnowiec tak by nie jechać tą samą drogą w jedną i drugą stronę. Większość trasy biegła ulicami, przeważnie lokalnymi z dość kiepskim i dziurawym asfaltem a kilka fragmentów lasami lub ścieżkami rowerowymi.
Tak więc wyjechałem z domu około godziny 7-mej. Pogoda nie bardzo zachęcająca, pochmurnie, niezbyt ciepło bo około 15°C ale miałem nadzieję że przynajmniej nie będzie padało. Do Pucka przez Łęczyce, Świetlino, Chynowie (tu złapał mnie lekki deszczyk, nie pierwszy raz tego dnia), lasami do Kniewa, później już ulicą przez Warszkowo, Darżlubie dojechałem po przeszło dwóch godzinach. Z Pucka już ładną ścieżką rowerową, ułożoną z kostki na której były nawet ronda :)
dojechałem do przystanku rowerowego we Władysławowie

skąd po chwili odpoczynku ruszyłem dalej ścieżką rowerową w głąb półwyspu helskiego.
Jazda taką ścieżką to czysta przyjemność, choć coraz mocniej dawało się odczuwać wiatr który zaczynał wiać coraz mocniej.
W Chałupach zatrzymałem się by popatrzeć na windsurferów


którym jak widać taka pogoda jak najbardziej odpowiada. Chwilę popatrzyłem i pojechałem dalej przez Kuźnicę do Jastarni.
Przed Jastarnią znajdują się fortyfikacje wojenne z 1939 roku przy których zatrzymałem się na chwilę by je obejrzeć

jeden z tych schronów ciężki schron bojowy znajduje się na plaży

inny lekki schron bojowy już w lesie

Po obejrzeniu tych atrakcji militarnych ruszyłem dalej.
W Jastarni zatrzymałem się na chwilę w porcie

pstryknąłem fotki i pojechałem dalej.
Tu niestety kończy się ścieżka rowerowa dobrej jakości ułożona z kostki dalsza droga to jazda po starych płytach które potrafią trochę wytrząść jadącego a ostatnie 8 km do Helu to jazda szutrową, dość krętą i pagórkowatą ścieżką. Ale nie powiem całą tą ścieżką od Władysławowa na Hel jedzie się dość przyjemnie.
Na Hel dojechałem kilka minut po 12-tej, pogoda się znacznie poprawiła chwilami nawet wychodziło słońce i temperatura podskoczyła o kilka stopnie mogłem więc pochodzić trochę po mieście, odwiedziłem port, plażę

obejrzałem fortyfikacje wojenne i latarnię morską

i około 14-tej ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Cały odcinek z Helu do Chałup przejechałem dość szybko gdyż bardzo pomagał mi wiatr który wiał dość mocno. Niestety ten wiatr przyniósł znaczne pogorszenie pogody i w Chałupach złapała mnie dość porządna ulewa i burza. Chwilę przeczekałem pod dachem lecz nie zapowiadało się by szybko przestało padać więc mimo deszczu ruszyłem w dalszą drogę. I tak w towarzystwie ulewy, dojechałem prawie do samego Władysławowa. We Władysławowie deszcz ustał i zrobiło się nawet cieplej. Ruszyłem więc w dalsza drogę, jechałem ulicami przez Łebcz, Starzyno, Karlikowo (prawie kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 6% a maksymalnym 8%), Sobieńczyce (tym razem prawie 3 kilometrowy zjazd, w druga stronę to musi być dość przyjemny podjazd:)) i tak dojechałem do Czymanowa gdzie mając prawie 180km w nogach czekał mnie kolejny piękny przeszło kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 7% a maksymalnym 10% do zbiornika górnego elektrowni wodnej Żarnowiec

Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej przez Lisewo, Kostkowo, Chynowie do Świetlina gdzie po raz trzeci tego dnia zostałem zupełnie zmoczony przez deszcz, a prawie byłem już suchy. Znów poczekałem chwilę ale nic nie zapowiadało by deszcz i burza szybko się skończyła a że była już godzina 18-ta więc ruszyłem dalej. I tak przez Łęczyce, lasem dojechałem do Lęborka gdzie przywitało mnie słoneczko :)
Podsumowując, wycieczka mimo deszczu i burzy bardzo udana, po powrocie do domu nie czułem zbytnio zmęczenia i z pewnością te 217 km to nie jest moja granica dystansu dziennego i z pewnością jeszcze ją pobiję, może już nie w tym sezonie ale w następnym z pewnością.
Temperatura:18.0, HR max:172 ( 92%), HR avg:129 ( 69%), W pionie:1113 m
Pierwszy raz w tym roku pokonałem granicę 200 km.
Trasę na Hel wytyczyłem sobie przez Puck a drogę powrotna przez Żarnowiec tak by nie jechać tą samą drogą w jedną i drugą stronę. Większość trasy biegła ulicami, przeważnie lokalnymi z dość kiepskim i dziurawym asfaltem a kilka fragmentów lasami lub ścieżkami rowerowymi.
Tak więc wyjechałem z domu około godziny 7-mej. Pogoda nie bardzo zachęcająca, pochmurnie, niezbyt ciepło bo około 15°C ale miałem nadzieję że przynajmniej nie będzie padało. Do Pucka przez Łęczyce, Świetlino, Chynowie (tu złapał mnie lekki deszczyk, nie pierwszy raz tego dnia), lasami do Kniewa, później już ulicą przez Warszkowo, Darżlubie dojechałem po przeszło dwóch godzinach. Z Pucka już ładną ścieżką rowerową, ułożoną z kostki na której były nawet ronda :)

Ścieżka rowerowa© kifor
dojechałem do przystanku rowerowego we Władysławowie

Przystanek rowerowy© kifor
skąd po chwili odpoczynku ruszyłem dalej ścieżką rowerową w głąb półwyspu helskiego.
Jazda taką ścieżką to czysta przyjemność, choć coraz mocniej dawało się odczuwać wiatr który zaczynał wiać coraz mocniej.
W Chałupach zatrzymałem się by popatrzeć na windsurferów

Szkoła windsurfingu© kifor

Szkoła windsurfingu© kifor
którym jak widać taka pogoda jak najbardziej odpowiada. Chwilę popatrzyłem i pojechałem dalej przez Kuźnicę do Jastarni.
Przed Jastarnią znajdują się fortyfikacje wojenne z 1939 roku przy których zatrzymałem się na chwilę by je obejrzeć

Fortyfikacje Jastarnia - schron Sabała© kifor
jeden z tych schronów ciężki schron bojowy znajduje się na plaży

Fortyfikacje Jastarnia - Schron bojowy Sęp© kifor
inny lekki schron bojowy już w lesie

Fortyfikacje Jastarnia - Lekki schron bojowy© kifor
Po obejrzeniu tych atrakcji militarnych ruszyłem dalej.
W Jastarni zatrzymałem się na chwilę w porcie

Port w Jastarni© kifor
pstryknąłem fotki i pojechałem dalej.
Tu niestety kończy się ścieżka rowerowa dobrej jakości ułożona z kostki dalsza droga to jazda po starych płytach które potrafią trochę wytrząść jadącego a ostatnie 8 km do Helu to jazda szutrową, dość krętą i pagórkowatą ścieżką. Ale nie powiem całą tą ścieżką od Władysławowa na Hel jedzie się dość przyjemnie.
Na Hel dojechałem kilka minut po 12-tej, pogoda się znacznie poprawiła chwilami nawet wychodziło słońce i temperatura podskoczyła o kilka stopnie mogłem więc pochodzić trochę po mieście, odwiedziłem port, plażę

Plaża Hel© kifor
obejrzałem fortyfikacje wojenne i latarnię morską

Latarnia Morska Hel© kifor
i około 14-tej ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Cały odcinek z Helu do Chałup przejechałem dość szybko gdyż bardzo pomagał mi wiatr który wiał dość mocno. Niestety ten wiatr przyniósł znaczne pogorszenie pogody i w Chałupach złapała mnie dość porządna ulewa i burza. Chwilę przeczekałem pod dachem lecz nie zapowiadało się by szybko przestało padać więc mimo deszczu ruszyłem w dalszą drogę. I tak w towarzystwie ulewy, dojechałem prawie do samego Władysławowa. We Władysławowie deszcz ustał i zrobiło się nawet cieplej. Ruszyłem więc w dalsza drogę, jechałem ulicami przez Łebcz, Starzyno, Karlikowo (prawie kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 6% a maksymalnym 8%), Sobieńczyce (tym razem prawie 3 kilometrowy zjazd, w druga stronę to musi być dość przyjemny podjazd:)) i tak dojechałem do Czymanowa gdzie mając prawie 180km w nogach czekał mnie kolejny piękny przeszło kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 7% a maksymalnym 10% do zbiornika górnego elektrowni wodnej Żarnowiec

Elektrownia wodna Żarnowiec© kifor
Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej przez Lisewo, Kostkowo, Chynowie do Świetlina gdzie po raz trzeci tego dnia zostałem zupełnie zmoczony przez deszcz, a prawie byłem już suchy. Znów poczekałem chwilę ale nic nie zapowiadało by deszcz i burza szybko się skończyła a że była już godzina 18-ta więc ruszyłem dalej. I tak przez Łęczyce, lasem dojechałem do Lęborka gdzie przywitało mnie słoneczko :)
Podsumowując, wycieczka mimo deszczu i burzy bardzo udana, po powrocie do domu nie czułem zbytnio zmęczenia i z pewnością te 217 km to nie jest moja granica dystansu dziennego i z pewnością jeszcze ją pobiję, może już nie w tym sezonie ale w następnym z pewnością.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
217.60 km (100.00 km teren), Czas: 10:35 h, Avg:20.56 km/h,
Prędkość maks: 61.00 km/hTemperatura:18.0, HR max:172 ( 92%), HR avg:129 ( 69%), W pionie:1113 m