- Kategorie:
- 0 - 50.458
- 100 - 200.99
- 200 >.14
- 2008.0
- 2009.92
- 2010.109
- 2011.169
- 2012.207
- 2013.91
- 50 - 100.185
- Flow.3
- Geocaching.20
- Maraton szosowy.5
- Podjazdy.12
- Samotnie.123
- Szosa.391
- Teren.246
- Trenażer.61
- Wirtualny przeciwnik.8
- Wycieczka.34
- Wycieczka kilkudniowa.7
Wpisy archiwalne w kategorii
Wycieczka
Dystans całkowity: | 3512.85 km (w terenie 1639.00 km; 46.66%) |
Czas w ruchu: | 175:38 |
Średnia prędkość: | 20.00 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.00 km/h |
Suma podjazdów: | 20576 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 152 (81 %) |
Suma kalorii: | 31887 kcal |
Liczba aktywności: | 34 |
Średnio na aktywność: | 103.32 km i 5h 09m |
Więcej statystyk |
Czarny szlak
Dziś wybrałem się na przejażdżkę czarnymi szlakami.
Najpierw pojechałem tymże szlakiem do Dębu Świętopełk, zacząłem od wspinaczki do Małoszyc, ten prawie 2km podjazd pokonałem w nieco ponad 6 minut, później przez Dziechlino dojechałem do końca (albo początku w zależności jak kto woli) czarnego szlaku czyli znalazłem się przy dębie Świętopełk a właściwie przy początku ścieżki przyrodniczej do tego dębu.
Dalej pojechałem zielonym szlakiem do Krępkowic a następnie nad jeziorko Brody

Za jeziorkiem zawsze skręcałem w prawo kierując się zielonym szlakiem do Unieszyka. Tym razem jednak postanowiłem pojechać czarnym szlakiem i zobaczyć gdzie też on mnie doprowadzi.
Najpierw szlak prowadził gruntową drogą cały czas do góry jednak ten podjazd nie powinien raczej nikomu sprawić trudności, następnie skręcamy w prawo w leśną drogą i tak zgodnie z oznakowaniem dojechałem do drogi skąd rozciągał się dość ładny widok

Następnie wzdłuż pól dojechałem w okolice Karwic i później leśną drogą przez mały mostek

dojechałem do Unieszynka skąd wróciłem do domu.
Pogoda dopisała choć gdy wracałem wiał dość silny i chłodny wiatr. Do tej pory wciąż zastanawiałem się czy kupić sobie buty zimowe, obecnie jeżdżę w letnich, zakładająć zimowe skarpetki i ocieplacze na buty, przy krótkich jazdach coś takiego się sprawdzało ale przy dłuższych nogi trochę zaczynają marznąć więc chyba jednak sprawię sobie wcześniejszy prezent pod choinkę w postaci nowych butków :)
Temperatura:7.0, HR max:186 (100%), HR avg:152 ( 81%), W pionie:515 m
Najpierw pojechałem tymże szlakiem do Dębu Świętopełk, zacząłem od wspinaczki do Małoszyc, ten prawie 2km podjazd pokonałem w nieco ponad 6 minut, później przez Dziechlino dojechałem do końca (albo początku w zależności jak kto woli) czarnego szlaku czyli znalazłem się przy dębie Świętopełk a właściwie przy początku ścieżki przyrodniczej do tego dębu.
Dalej pojechałem zielonym szlakiem do Krępkowic a następnie nad jeziorko Brody

Jeziorko Brody© kifor
Za jeziorkiem zawsze skręcałem w prawo kierując się zielonym szlakiem do Unieszyka. Tym razem jednak postanowiłem pojechać czarnym szlakiem i zobaczyć gdzie też on mnie doprowadzi.
Najpierw szlak prowadził gruntową drogą cały czas do góry jednak ten podjazd nie powinien raczej nikomu sprawić trudności, następnie skręcamy w prawo w leśną drogą i tak zgodnie z oznakowaniem dojechałem do drogi skąd rozciągał się dość ładny widok

Okolice Karwic© kifor
Następnie wzdłuż pól dojechałem w okolice Karwic i później leśną drogą przez mały mostek

Czarny szlak - Karwice© kifor
dojechałem do Unieszynka skąd wróciłem do domu.
Pogoda dopisała choć gdy wracałem wiał dość silny i chłodny wiatr. Do tej pory wciąż zastanawiałem się czy kupić sobie buty zimowe, obecnie jeżdżę w letnich, zakładająć zimowe skarpetki i ocieplacze na buty, przy krótkich jazdach coś takiego się sprawdzało ale przy dłuższych nogi trochę zaczynają marznąć więc chyba jednak sprawię sobie wcześniejszy prezent pod choinkę w postaci nowych butków :)
Rower:Felt
Dane wycieczki:
58.68 km (25.00 km teren), Czas: 03:03 h, Avg:19.24 km/h,
Prędkość maks: 45.00 km/hTemperatura:7.0, HR max:186 (100%), HR avg:152 ( 81%), W pionie:515 m
szlak Dolina Słupi i elektrownie wodne
Pogoda jak na wrzesień bardzo ładna no i postanowiłem ruszyć w teren by zobaczyć elektrownie wodne...
Wyruszyłem z domu przed godzina 9-tą temperatura niezbyt przyjemna bo tylko 13°C ale bezchmurne niebo obiecywało że z godziny na godzinę będzie robiło się coraz cieplej. Ubrałem więc rękawki, długie rękawice i ruszyłem krajową 6-tką w stronę Słupska. Po niecałych 2 godzinach dojechałem do Mianowic i za tą miejscowością zjechałem z 6-tki i już bocznymi drogami dojechałem przez Warblewo, Płaszewo do Krępy Kaszubskie skąd w dalszą drogę ruszyłem żółtym szlakiem Doliny Słupi.
Po drodze mijałem sporo grzybiarzy i kilku rowerzystów, a jeden z nich jechał akurat na podobną wycieczkę więc do elektrowni w Skarszów Dolny miałem towarzystwo, dalej niestety mój kompan nie jechał więc w dalszą trasę pokonywałem już samemu co kawałek mijając kolejnych grzybiarzy.
Niestety szlak nie jest zbyt dobrze oznakowany, tzn. kiedyś z pewnością taki był ale obecnie z oznakowania pozostały jedynie słupki i połamane tablice z których nie można odczytać kierunku jazdy, widocznie ktoś chciał pokazać jaki jest 'mocny' i połamał je. Przez to niestety przegapiłem elektrownie w Krzyni i nim się zorientowałem byłem już w Konradowie gdzie zatrzymałem się na chwilę przy górnej zaporze
a następnie zjechałem na dół gdzie grupa wędkarzy łowiła sobie ryby. Niestety widok na samą elektrownie nie był zbyt dobry więc nawet nie wyciągałem aparatu tylko pojechałem w dalsza drogę do Gałąźni Małej gdzie na ładnym parkingu, przy szlaku wodnym Słupia zrobiłem sobie krótki odpoczynek.

Gdy chwilkę sobie odsapnąłem ruszyłem dalej do największej na rzece Słupi elektrowni wodnej Gąskowo w Gałąźni Małej

skąd w dalszą drogę wciąż żółtym szlakiem wzdłuż rzeki Słupi dojechałem do zamku wodnego, który zamyka otwarty kanał rzeki

Podczas dalszej jazdy zrobiłem mały błąd bo jechałem cały czas wzdłuż rzeki zamiast odbić w bok, no i tak dojechałem do końca drogi a żółty szlak prowadził dalej tyle że schodami w górę, musiałem więc chwycić rower w wdrapać się po schodach by dostać się na szosę. Po krótkiej jeździe ulicą znów wjechałem w las i dojechałem do kolejnego zamku wodnego tym razem nad jeziorem Głębokim

Po chwili odpoczynku ruszyłem w dalszą drogę do Soszycy a następnie dobrze mi znanym szlakiem Zwiniętych Torów do Lęborka.
Sam szlak Doliny Słupi jest bardzo ładny, choć trzeba uważać na oznaczenia bo łatwo pomylić drogę, mi zdarzyło to się trzy razy i przez to niestety nie zobaczyłem wszystkich elektrowni, ale z pewnością odwiedzę ten szlak jeszcze nie jeden raz.
Temperatura:18.0, HR max:174 ( 93%), HR avg:142 ( 76%), W pionie:1104 m
Wyruszyłem z domu przed godzina 9-tą temperatura niezbyt przyjemna bo tylko 13°C ale bezchmurne niebo obiecywało że z godziny na godzinę będzie robiło się coraz cieplej. Ubrałem więc rękawki, długie rękawice i ruszyłem krajową 6-tką w stronę Słupska. Po niecałych 2 godzinach dojechałem do Mianowic i za tą miejscowością zjechałem z 6-tki i już bocznymi drogami dojechałem przez Warblewo, Płaszewo do Krępy Kaszubskie skąd w dalszą drogę ruszyłem żółtym szlakiem Doliny Słupi.
Po drodze mijałem sporo grzybiarzy i kilku rowerzystów, a jeden z nich jechał akurat na podobną wycieczkę więc do elektrowni w Skarszów Dolny miałem towarzystwo, dalej niestety mój kompan nie jechał więc w dalszą trasę pokonywałem już samemu co kawałek mijając kolejnych grzybiarzy.
Niestety szlak nie jest zbyt dobrze oznakowany, tzn. kiedyś z pewnością taki był ale obecnie z oznakowania pozostały jedynie słupki i połamane tablice z których nie można odczytać kierunku jazdy, widocznie ktoś chciał pokazać jaki jest 'mocny' i połamał je. Przez to niestety przegapiłem elektrownie w Krzyni i nim się zorientowałem byłem już w Konradowie gdzie zatrzymałem się na chwilę przy górnej zaporze

Zapora wodna przy eletrowni w Konradowie© kifor
a następnie zjechałem na dół gdzie grupa wędkarzy łowiła sobie ryby. Niestety widok na samą elektrownie nie był zbyt dobry więc nawet nie wyciągałem aparatu tylko pojechałem w dalsza drogę do Gałąźni Małej gdzie na ładnym parkingu, przy szlaku wodnym Słupia zrobiłem sobie krótki odpoczynek.

szlak wodny Słupia© kifor
Gdy chwilkę sobie odsapnąłem ruszyłem dalej do największej na rzece Słupi elektrowni wodnej Gąskowo w Gałąźni Małej

Elektrownia wodna Gałąźnia Mała© kifor
skąd w dalszą drogę wciąż żółtym szlakiem wzdłuż rzeki Słupi dojechałem do zamku wodnego, który zamyka otwarty kanał rzeki

Zamek Wodny© kifor
Podczas dalszej jazdy zrobiłem mały błąd bo jechałem cały czas wzdłuż rzeki zamiast odbić w bok, no i tak dojechałem do końca drogi a żółty szlak prowadził dalej tyle że schodami w górę, musiałem więc chwycić rower w wdrapać się po schodach by dostać się na szosę. Po krótkiej jeździe ulicą znów wjechałem w las i dojechałem do kolejnego zamku wodnego tym razem nad jeziorem Głębokim

Zamek Wodny© kifor
Po chwili odpoczynku ruszyłem w dalszą drogę do Soszycy a następnie dobrze mi znanym szlakiem Zwiniętych Torów do Lęborka.
Sam szlak Doliny Słupi jest bardzo ładny, choć trzeba uważać na oznaczenia bo łatwo pomylić drogę, mi zdarzyło to się trzy razy i przez to niestety nie zobaczyłem wszystkich elektrowni, ale z pewnością odwiedzę ten szlak jeszcze nie jeden raz.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
170.90 km (100.00 km teren), Czas: 08:09 h, Avg:20.97 km/h,
Prędkość maks: 47.20 km/hTemperatura:18.0, HR max:174 ( 93%), HR avg:142 ( 76%), W pionie:1104 m
Lębork - Hel - Lębork
Dziś miałem dzień wolny więc wybrałem się na długo planowaną wycieczkę na Hel.
Pierwszy raz w tym roku pokonałem granicę 200 km.
Trasę na Hel wytyczyłem sobie przez Puck a drogę powrotna przez Żarnowiec tak by nie jechać tą samą drogą w jedną i drugą stronę. Większość trasy biegła ulicami, przeważnie lokalnymi z dość kiepskim i dziurawym asfaltem a kilka fragmentów lasami lub ścieżkami rowerowymi.
Tak więc wyjechałem z domu około godziny 7-mej. Pogoda nie bardzo zachęcająca, pochmurnie, niezbyt ciepło bo około 15°C ale miałem nadzieję że przynajmniej nie będzie padało. Do Pucka przez Łęczyce, Świetlino, Chynowie (tu złapał mnie lekki deszczyk, nie pierwszy raz tego dnia), lasami do Kniewa, później już ulicą przez Warszkowo, Darżlubie dojechałem po przeszło dwóch godzinach. Z Pucka już ładną ścieżką rowerową, ułożoną z kostki na której były nawet ronda :)
dojechałem do przystanku rowerowego we Władysławowie

skąd po chwili odpoczynku ruszyłem dalej ścieżką rowerową w głąb półwyspu helskiego.
Jazda taką ścieżką to czysta przyjemność, choć coraz mocniej dawało się odczuwać wiatr który zaczynał wiać coraz mocniej.
W Chałupach zatrzymałem się by popatrzeć na windsurferów


którym jak widać taka pogoda jak najbardziej odpowiada. Chwilę popatrzyłem i pojechałem dalej przez Kuźnicę do Jastarni.
Przed Jastarnią znajdują się fortyfikacje wojenne z 1939 roku przy których zatrzymałem się na chwilę by je obejrzeć

jeden z tych schronów ciężki schron bojowy znajduje się na plaży

inny lekki schron bojowy już w lesie

Po obejrzeniu tych atrakcji militarnych ruszyłem dalej.
W Jastarni zatrzymałem się na chwilę w porcie

pstryknąłem fotki i pojechałem dalej.
Tu niestety kończy się ścieżka rowerowa dobrej jakości ułożona z kostki dalsza droga to jazda po starych płytach które potrafią trochę wytrząść jadącego a ostatnie 8 km do Helu to jazda szutrową, dość krętą i pagórkowatą ścieżką. Ale nie powiem całą tą ścieżką od Władysławowa na Hel jedzie się dość przyjemnie.
Na Hel dojechałem kilka minut po 12-tej, pogoda się znacznie poprawiła chwilami nawet wychodziło słońce i temperatura podskoczyła o kilka stopnie mogłem więc pochodzić trochę po mieście, odwiedziłem port, plażę

obejrzałem fortyfikacje wojenne i latarnię morską

i około 14-tej ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Cały odcinek z Helu do Chałup przejechałem dość szybko gdyż bardzo pomagał mi wiatr który wiał dość mocno. Niestety ten wiatr przyniósł znaczne pogorszenie pogody i w Chałupach złapała mnie dość porządna ulewa i burza. Chwilę przeczekałem pod dachem lecz nie zapowiadało się by szybko przestało padać więc mimo deszczu ruszyłem w dalszą drogę. I tak w towarzystwie ulewy, dojechałem prawie do samego Władysławowa. We Władysławowie deszcz ustał i zrobiło się nawet cieplej. Ruszyłem więc w dalsza drogę, jechałem ulicami przez Łebcz, Starzyno, Karlikowo (prawie kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 6% a maksymalnym 8%), Sobieńczyce (tym razem prawie 3 kilometrowy zjazd, w druga stronę to musi być dość przyjemny podjazd:)) i tak dojechałem do Czymanowa gdzie mając prawie 180km w nogach czekał mnie kolejny piękny przeszło kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 7% a maksymalnym 10% do zbiornika górnego elektrowni wodnej Żarnowiec

Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej przez Lisewo, Kostkowo, Chynowie do Świetlina gdzie po raz trzeci tego dnia zostałem zupełnie zmoczony przez deszcz, a prawie byłem już suchy. Znów poczekałem chwilę ale nic nie zapowiadało by deszcz i burza szybko się skończyła a że była już godzina 18-ta więc ruszyłem dalej. I tak przez Łęczyce, lasem dojechałem do Lęborka gdzie przywitało mnie słoneczko :)
Podsumowując, wycieczka mimo deszczu i burzy bardzo udana, po powrocie do domu nie czułem zbytnio zmęczenia i z pewnością te 217 km to nie jest moja granica dystansu dziennego i z pewnością jeszcze ją pobiję, może już nie w tym sezonie ale w następnym z pewnością.
Temperatura:18.0, HR max:172 ( 92%), HR avg:129 ( 69%), W pionie:1113 m
Pierwszy raz w tym roku pokonałem granicę 200 km.
Trasę na Hel wytyczyłem sobie przez Puck a drogę powrotna przez Żarnowiec tak by nie jechać tą samą drogą w jedną i drugą stronę. Większość trasy biegła ulicami, przeważnie lokalnymi z dość kiepskim i dziurawym asfaltem a kilka fragmentów lasami lub ścieżkami rowerowymi.
Tak więc wyjechałem z domu około godziny 7-mej. Pogoda nie bardzo zachęcająca, pochmurnie, niezbyt ciepło bo około 15°C ale miałem nadzieję że przynajmniej nie będzie padało. Do Pucka przez Łęczyce, Świetlino, Chynowie (tu złapał mnie lekki deszczyk, nie pierwszy raz tego dnia), lasami do Kniewa, później już ulicą przez Warszkowo, Darżlubie dojechałem po przeszło dwóch godzinach. Z Pucka już ładną ścieżką rowerową, ułożoną z kostki na której były nawet ronda :)

Ścieżka rowerowa© kifor
dojechałem do przystanku rowerowego we Władysławowie

Przystanek rowerowy© kifor
skąd po chwili odpoczynku ruszyłem dalej ścieżką rowerową w głąb półwyspu helskiego.
Jazda taką ścieżką to czysta przyjemność, choć coraz mocniej dawało się odczuwać wiatr który zaczynał wiać coraz mocniej.
W Chałupach zatrzymałem się by popatrzeć na windsurferów

Szkoła windsurfingu© kifor

Szkoła windsurfingu© kifor
którym jak widać taka pogoda jak najbardziej odpowiada. Chwilę popatrzyłem i pojechałem dalej przez Kuźnicę do Jastarni.
Przed Jastarnią znajdują się fortyfikacje wojenne z 1939 roku przy których zatrzymałem się na chwilę by je obejrzeć

Fortyfikacje Jastarnia - schron Sabała© kifor
jeden z tych schronów ciężki schron bojowy znajduje się na plaży

Fortyfikacje Jastarnia - Schron bojowy Sęp© kifor
inny lekki schron bojowy już w lesie

Fortyfikacje Jastarnia - Lekki schron bojowy© kifor
Po obejrzeniu tych atrakcji militarnych ruszyłem dalej.
W Jastarni zatrzymałem się na chwilę w porcie

Port w Jastarni© kifor
pstryknąłem fotki i pojechałem dalej.
Tu niestety kończy się ścieżka rowerowa dobrej jakości ułożona z kostki dalsza droga to jazda po starych płytach które potrafią trochę wytrząść jadącego a ostatnie 8 km do Helu to jazda szutrową, dość krętą i pagórkowatą ścieżką. Ale nie powiem całą tą ścieżką od Władysławowa na Hel jedzie się dość przyjemnie.
Na Hel dojechałem kilka minut po 12-tej, pogoda się znacznie poprawiła chwilami nawet wychodziło słońce i temperatura podskoczyła o kilka stopnie mogłem więc pochodzić trochę po mieście, odwiedziłem port, plażę

Plaża Hel© kifor
obejrzałem fortyfikacje wojenne i latarnię morską

Latarnia Morska Hel© kifor
i około 14-tej ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Cały odcinek z Helu do Chałup przejechałem dość szybko gdyż bardzo pomagał mi wiatr który wiał dość mocno. Niestety ten wiatr przyniósł znaczne pogorszenie pogody i w Chałupach złapała mnie dość porządna ulewa i burza. Chwilę przeczekałem pod dachem lecz nie zapowiadało się by szybko przestało padać więc mimo deszczu ruszyłem w dalszą drogę. I tak w towarzystwie ulewy, dojechałem prawie do samego Władysławowa. We Władysławowie deszcz ustał i zrobiło się nawet cieplej. Ruszyłem więc w dalsza drogę, jechałem ulicami przez Łebcz, Starzyno, Karlikowo (prawie kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 6% a maksymalnym 8%), Sobieńczyce (tym razem prawie 3 kilometrowy zjazd, w druga stronę to musi być dość przyjemny podjazd:)) i tak dojechałem do Czymanowa gdzie mając prawie 180km w nogach czekał mnie kolejny piękny przeszło kilometrowy podjazd o średnim nachyleniu ok 7% a maksymalnym 10% do zbiornika górnego elektrowni wodnej Żarnowiec

Elektrownia wodna Żarnowiec© kifor
Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej przez Lisewo, Kostkowo, Chynowie do Świetlina gdzie po raz trzeci tego dnia zostałem zupełnie zmoczony przez deszcz, a prawie byłem już suchy. Znów poczekałem chwilę ale nic nie zapowiadało by deszcz i burza szybko się skończyła a że była już godzina 18-ta więc ruszyłem dalej. I tak przez Łęczyce, lasem dojechałem do Lęborka gdzie przywitało mnie słoneczko :)
Podsumowując, wycieczka mimo deszczu i burzy bardzo udana, po powrocie do domu nie czułem zbytnio zmęczenia i z pewnością te 217 km to nie jest moja granica dystansu dziennego i z pewnością jeszcze ją pobiję, może już nie w tym sezonie ale w następnym z pewnością.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
217.60 km (100.00 km teren), Czas: 10:35 h, Avg:20.56 km/h,
Prędkość maks: 61.00 km/hTemperatura:18.0, HR max:172 ( 92%), HR avg:129 ( 69%), W pionie:1113 m
Lębork - Smołdzino - Rowy - Ustka - Gardno - Lębork
Dziś wziąłem dzień wolny i wykorzystałem go na wycieczkę do Ustki.
Wyjechałem około 8-mej godziny zaraz gdy tylko przestał padać deszcz, gdy wyjeżdżałem miałem nadzieją że nie spotka mnie żadna ulewa, tak tez się stało i z każdą godziną temperatura się podnosiła i jazda była czysta przyjemnością.
Z Lęborka przez Leśnice, Chocielewko, Żelazkowo, piękny podjazd o średnim nachyleniu 6% a maksymalnym 8% przed Górzynem dojechałem do Stowęcina. Za Stowęcinem skręciłem w prawo i zaczęła się nieciekawa droga, prawie cały odcinek aż do Główczyc wąski, bardzo nierówny asfalt. Z Główczyc przez Żelazo dojechałem do Smołdzina. Tym razem odpuściłem sobie górę Rowokół i od razu pojechałem szlakiem rowerowym R-10 przez Słowiński Park Narodowy wzdłuż jeziora Gardno do Rowów.

W Rowach sezon turystyczny trwa na dobre choć ludzi jakby mniej nawet dało się spokojnie przejechać. Z Rowów pojechałem do Dębina skąd czerwonym szlakiem ruszyłem do Ustki i tym samym rozpoczął się najbardziej ciekawy odcinek mojej wycieczki :) Na wysokości mniej więcej Poddąbia ścieżka biegła prawie samym klifem co robi niesamowite wrażenie

Ścieżka ta prawie w całości jest przejezdna

choć zdarzają się fragmenty dość piaszczyste no i np takie :)

Zdjęcie nie oddaje tego ale drugi raz chyba bym nie próbował zjazdu. Gdy zjeżdżałem był moment że już myślałem że przekoziołkuję, gdyby przednie koło się zablokowało z pewnością by tak było. Drugi podobny zjazd choć trochę łatwiejszy bo dłuższy i nie kończący się strumykiem był na wysokości Orzechowa tam też 'siedziałem' na tylnym kole by dociążyć rower ale udało się zjechać :)
Ale widoki nagrodziły te stresujące chwile

Zanim dojechałem do tego drugiego zjazdu adrenalina podskoczyła kolejny raz gdy wyjechałem ścieżką która biegła szczelnie zasłonięta krzakami na krawędź klifu


Dalsza droga przebiegał już spokojnie i tak oto dojechałem do Ustki gdzie przywitały mnie piękny ruiny domu wczasowego

Pokręciłem się trochę po Ustce i ruszyłem w drogę powrotną.
Najpierw pojechałem szlakiem zwiniętych przez Zapadłe, Machowinko do Gardna następnie drogami gruntowymi i polnymi do Choćmirowka gdzie wjechałem na drogę 213 i dojechałem do Główczyc. Z Główczyc pojechałem dalej do Lęborka tą samą trasą którą jechałem rano z tym że zamiast przez Leśnice do samego Lęborka dojechałem przez Redkowice i Nową Wieś.
Wycieczka udana, pogoda dopisała i mimo że w nogach prawie 160km gdy dojechałem do domu nie czułem zmęczenia, może to dlatego że tym razem wiatr mi sprzyjał i w drodze powrotnej 'wmordewind' nie dawał się tak ostro we znaki :)
Temperatura:21.0, HR max:176 ( 94%), HR avg:132 ( 70%), W pionie:844 m
Wyjechałem około 8-mej godziny zaraz gdy tylko przestał padać deszcz, gdy wyjeżdżałem miałem nadzieją że nie spotka mnie żadna ulewa, tak tez się stało i z każdą godziną temperatura się podnosiła i jazda była czysta przyjemnością.
Z Lęborka przez Leśnice, Chocielewko, Żelazkowo, piękny podjazd o średnim nachyleniu 6% a maksymalnym 8% przed Górzynem dojechałem do Stowęcina. Za Stowęcinem skręciłem w prawo i zaczęła się nieciekawa droga, prawie cały odcinek aż do Główczyc wąski, bardzo nierówny asfalt. Z Główczyc przez Żelazo dojechałem do Smołdzina. Tym razem odpuściłem sobie górę Rowokół i od razu pojechałem szlakiem rowerowym R-10 przez Słowiński Park Narodowy wzdłuż jeziora Gardno do Rowów.

Przy tablicy:)© kifor
W Rowach sezon turystyczny trwa na dobre choć ludzi jakby mniej nawet dało się spokojnie przejechać. Z Rowów pojechałem do Dębina skąd czerwonym szlakiem ruszyłem do Ustki i tym samym rozpoczął się najbardziej ciekawy odcinek mojej wycieczki :) Na wysokości mniej więcej Poddąbia ścieżka biegła prawie samym klifem co robi niesamowite wrażenie

Klif© kifor
Ścieżka ta prawie w całości jest przejezdna

Ścieżka na klifie© kifor
choć zdarzają się fragmenty dość piaszczyste no i np takie :)

Karkołomny zjazd :)© kifor
Zdjęcie nie oddaje tego ale drugi raz chyba bym nie próbował zjazdu. Gdy zjeżdżałem był moment że już myślałem że przekoziołkuję, gdyby przednie koło się zablokowało z pewnością by tak było. Drugi podobny zjazd choć trochę łatwiejszy bo dłuższy i nie kończący się strumykiem był na wysokości Orzechowa tam też 'siedziałem' na tylnym kole by dociążyć rower ale udało się zjechać :)
Ale widoki nagrodziły te stresujące chwile

Widok na klif© kifor
Zanim dojechałem do tego drugiego zjazdu adrenalina podskoczyła kolejny raz gdy wyjechałem ścieżką która biegła szczelnie zasłonięta krzakami na krawędź klifu

Ścieżka na klifie© kifor

Ścieżka na klifoe© kifor
Dalsza droga przebiegał już spokojnie i tak oto dojechałem do Ustki gdzie przywitały mnie piękny ruiny domu wczasowego

Inna Ustka© kifor
Pokręciłem się trochę po Ustce i ruszyłem w drogę powrotną.
Najpierw pojechałem szlakiem zwiniętych przez Zapadłe, Machowinko do Gardna następnie drogami gruntowymi i polnymi do Choćmirowka gdzie wjechałem na drogę 213 i dojechałem do Główczyc. Z Główczyc pojechałem dalej do Lęborka tą samą trasą którą jechałem rano z tym że zamiast przez Leśnice do samego Lęborka dojechałem przez Redkowice i Nową Wieś.
Wycieczka udana, pogoda dopisała i mimo że w nogach prawie 160km gdy dojechałem do domu nie czułem zmęczenia, może to dlatego że tym razem wiatr mi sprzyjał i w drodze powrotnej 'wmordewind' nie dawał się tak ostro we znaki :)
Rower:Felt
Dane wycieczki:
157.66 km (90.00 km teren), Czas: 07:36 h, Avg:20.74 km/h,
Prędkość maks: 57.50 km/hTemperatura:21.0, HR max:176 ( 94%), HR avg:132 ( 70%), W pionie:844 m
Dzień wolny i mała wycieczka
Dziś miałem dzień wolny więc korzystając z pogody wybrałem się na 'małą' wycieczkę.
Wyjechałem o 8 rano i wówczas temperatura nie była zbyt ciekawa bo zaledwie 15°C ale niebo było błękitne bez chmur więc spodziewałem się że z czasem temperatura podniesie się o kilka stopni tak też się stało.
Z Lęborka pojechałem czerwonym rowerowym szlakiem do Orle, trasa ta prawie w całości biegnie drogami gruntowymi i jest dość łatwa do pokonania z jednym trochę trudniejszym podjazdem do Góry. Z Orle pojechałem dalej czerwonym szlakiem do Wejherowa skąd zielonym rowerowym szlakiem do Darzlubia. Ten odcinek trasy też biegnie lasami. Problemy miałem jedynie na odcinku od szpitala w Wejherowie do Kapina ze względu na bardzo piaszczystą drogę, ale następny odcinek do samego Darzlubia to już asfaltowa droga w środku lasu, wyłączona z ruchu drogowego więc jazda to sama przyjemność. Z Darzlubia pojechałem do Mechowa, jednak nie odwiedziłem grot mechowskich byłem tu kilka lat temu i nie zrobiły na mnie wrażenia więc drugi raz nie będę płacił za wstęp. Z Mechowa ruszyłem czarnym szlakiem do Diabelskiego Kamienia

Trasa ta nie należała do najprzyjemniejszych, droga podmokła i kilka razy by przejechać rower zanurzał się po osie w błotku i wodzie

no ale jakoś udało mi się dotrzeć do celu.
Droga powrotna to prawie w całości asfalt pojechałem przez Kębłowo - Luzino - Strzepcz - Linię i tak dotarłem do Lęborka
Temperatura:24.0, HR max:173 ( 93%), HR avg:128 ( 68%), W pionie:1139 m
Wyjechałem o 8 rano i wówczas temperatura nie była zbyt ciekawa bo zaledwie 15°C ale niebo było błękitne bez chmur więc spodziewałem się że z czasem temperatura podniesie się o kilka stopni tak też się stało.
Z Lęborka pojechałem czerwonym rowerowym szlakiem do Orle, trasa ta prawie w całości biegnie drogami gruntowymi i jest dość łatwa do pokonania z jednym trochę trudniejszym podjazdem do Góry. Z Orle pojechałem dalej czerwonym szlakiem do Wejherowa skąd zielonym rowerowym szlakiem do Darzlubia. Ten odcinek trasy też biegnie lasami. Problemy miałem jedynie na odcinku od szpitala w Wejherowie do Kapina ze względu na bardzo piaszczystą drogę, ale następny odcinek do samego Darzlubia to już asfaltowa droga w środku lasu, wyłączona z ruchu drogowego więc jazda to sama przyjemność. Z Darzlubia pojechałem do Mechowa, jednak nie odwiedziłem grot mechowskich byłem tu kilka lat temu i nie zrobiły na mnie wrażenia więc drugi raz nie będę płacił za wstęp. Z Mechowa ruszyłem czarnym szlakiem do Diabelskiego Kamienia

Diabelski Kamień© kifor
Trasa ta nie należała do najprzyjemniejszych, droga podmokła i kilka razy by przejechać rower zanurzał się po osie w błotku i wodzie

Czarny szlak Grot Mechowskich© kifor
no ale jakoś udało mi się dotrzeć do celu.
Droga powrotna to prawie w całości asfalt pojechałem przez Kębłowo - Luzino - Strzepcz - Linię i tak dotarłem do Lęborka
Rower:Felt
Dane wycieczki:
149.75 km (85.00 km teren), Czas: 07:57 h, Avg:18.84 km/h,
Prędkość maks: 53.10 km/hTemperatura:24.0, HR max:173 ( 93%), HR avg:128 ( 68%), W pionie:1139 m
Lębork - Sulęczyno - Węsiory - Lębork
Pogoda dopisała więc wybrałem się na dłuższą wycieczkę.
Lębork - Sulęczyno - Węsiory (Kamienne Kręgi) - Lębork
Temperatura:22.0, HR max:186 (100%), HR avg:138 ( 74%), W pionie:1060 m
Lębork - Sulęczyno - Węsiory (Kamienne Kręgi) - Lębork
Rower:Felt
Dane wycieczki:
124.87 km (45.00 km teren), Czas: 06:21 h, Avg:19.66 km/h,
Prędkość maks: 47.40 km/hTemperatura:22.0, HR max:186 (100%), HR avg:138 ( 74%), W pionie:1060 m
Kaszuby cz.I
Pogoda dziś nie była zbyt ładna, słońca jak na lekarstwo, zimny wiatr i w ogóle jak na czerwiec tylko około 14 stopni. Ale i tak wybrałem się na dłuższa przejażdżkę po Kaszubach.
Lębork - Linia - Mirachowo - Chmielno - Ostrzyce - Goreczyno - Łapalice - Sianowo - Głodnica - Linia - Lębork trasa dość pofałdowana raz w górę raz w dół :)
Wyjechałem po 9-tej najpierw ulicą do Lini skąd drogami gruntowym i leśnymi w błocie po osie kół do Mirachowa, później już trochę lepsza drogą do Chmielna. Z Chmielna do okolic Reboszewa jechałem czerwonym pieszym szlakiem który niestety na odcinku przy jeziorze Brodno Małe nie bardzo nadawał się do jazdy rowerem, prawie wszędzie teren prywatny i szlak krąży w zaroślach między tymi terenami. Około 12-tej dojechałem do pierwszego celu mojej wycieczki na punkt widokowy Złota Góra skąd rozciąga piękny widok na okolice, akurat gdy tam byłem przyjechała wycieczka z Niemiec i cała okolica zaroiła się od turystów robiących wszystkiemu zdjęcia.
Zaraz przy platformie widokowej znajduje się pomnik Partyzantów Gryfa Pomorskiego
Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej do Ostrzyc gdzie również odwiedziłem punkt widokowy Jastrzębia Góra. Niestety do samej platformy się nie dostałem bo akurat pewne państwo urządziło tam sobie zakrapianą imprezkę, zatrzymałem się trochę z boku zrobiłem kilka zdjęć i pojechałem dalej.

Następnym celem mojej wycieczki były Łapalice dokąd dojechałem po części ulicą, po części drogami gruntowymi. W Łapalicach rzuciłem okiem na zamek który robi wrażenie, mimo że nie widać go zbyt dobrze zza płotu i betonowego muru.

Z Łapalic udałem się do Sianowa skąd w dalszą drogę pojechałem pieszym czerwonym szlakiem co jak się później okazało nie było zbyt dobrym pomysłem i mogło mnie drogo kosztować. Otóż prawie cała droga biegła przez las i nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to że po opadach deszczu miejscami droga była nie do przejechania ze względu na wielgachne kałuże w których rower grzązł prawie po samą korbę, jakby tego było było mało co kawałek wycinka drzew i pełno gałęzi na drogach których nie sposób ominąć. Jedna taka gałąź tak mi się wkręciła w tylne koło że o mały włos nie wyrwałaby mi przewodu hamulcowego, na szczęście skończyło się na strachu i lekko wygiętej szprysze.
Rower po powrocie do domu wyglądał strasznie, cały w błocie.
Na tę wycieczkę pierwszy raz od bardzo długiego czasu pojechałem z sakwami a właściwie z jedną sakwą bo jak do tej pory zawsze jeździłem z plecakiem. Muszę przyznać że jazda z obładowanym plecakiem jest jak dla mnie trochę bardziej męcząca i od teraz na takie dłuższe wypady mimo że trzeba jeździć przede wszystkim na zjazdach po nierównym trochę bardziej ostrożnie będę korzystał z sakw.
A tak wygląda mapka przejazdu, piękne widoki i jak wspomniałem raz w górę raz w dół...
Temperatura:14.0, HR max:180 ( 96%), HR avg:128 ( 68%), W pionie:1505 m
Lębork - Linia - Mirachowo - Chmielno - Ostrzyce - Goreczyno - Łapalice - Sianowo - Głodnica - Linia - Lębork trasa dość pofałdowana raz w górę raz w dół :)
Wyjechałem po 9-tej najpierw ulicą do Lini skąd drogami gruntowym i leśnymi w błocie po osie kół do Mirachowa, później już trochę lepsza drogą do Chmielna. Z Chmielna do okolic Reboszewa jechałem czerwonym pieszym szlakiem który niestety na odcinku przy jeziorze Brodno Małe nie bardzo nadawał się do jazdy rowerem, prawie wszędzie teren prywatny i szlak krąży w zaroślach między tymi terenami. Około 12-tej dojechałem do pierwszego celu mojej wycieczki na punkt widokowy Złota Góra skąd rozciąga piękny widok na okolice, akurat gdy tam byłem przyjechała wycieczka z Niemiec i cała okolica zaroiła się od turystów robiących wszystkiemu zdjęcia.

Zaraz przy platformie widokowej znajduje się pomnik Partyzantów Gryfa Pomorskiego

Po chwili odpoczynku ruszyłem dalej do Ostrzyc gdzie również odwiedziłem punkt widokowy Jastrzębia Góra. Niestety do samej platformy się nie dostałem bo akurat pewne państwo urządziło tam sobie zakrapianą imprezkę, zatrzymałem się trochę z boku zrobiłem kilka zdjęć i pojechałem dalej.

Następnym celem mojej wycieczki były Łapalice dokąd dojechałem po części ulicą, po części drogami gruntowymi. W Łapalicach rzuciłem okiem na zamek który robi wrażenie, mimo że nie widać go zbyt dobrze zza płotu i betonowego muru.

Z Łapalic udałem się do Sianowa skąd w dalszą drogę pojechałem pieszym czerwonym szlakiem co jak się później okazało nie było zbyt dobrym pomysłem i mogło mnie drogo kosztować. Otóż prawie cała droga biegła przez las i nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to że po opadach deszczu miejscami droga była nie do przejechania ze względu na wielgachne kałuże w których rower grzązł prawie po samą korbę, jakby tego było było mało co kawałek wycinka drzew i pełno gałęzi na drogach których nie sposób ominąć. Jedna taka gałąź tak mi się wkręciła w tylne koło że o mały włos nie wyrwałaby mi przewodu hamulcowego, na szczęście skończyło się na strachu i lekko wygiętej szprysze.
Rower po powrocie do domu wyglądał strasznie, cały w błocie.
Na tę wycieczkę pierwszy raz od bardzo długiego czasu pojechałem z sakwami a właściwie z jedną sakwą bo jak do tej pory zawsze jeździłem z plecakiem. Muszę przyznać że jazda z obładowanym plecakiem jest jak dla mnie trochę bardziej męcząca i od teraz na takie dłuższe wypady mimo że trzeba jeździć przede wszystkim na zjazdach po nierównym trochę bardziej ostrożnie będę korzystał z sakw.
A tak wygląda mapka przejazdu, piękne widoki i jak wspomniałem raz w górę raz w dół...
Rower:Felt
Dane wycieczki:
131.65 km (80.00 km teren), Czas: 07:25 h, Avg:17.75 km/h,
Prędkość maks: 50.70 km/hTemperatura:14.0, HR max:180 ( 96%), HR avg:128 ( 68%), W pionie:1505 m
Przedpołudniowy wypadzik
Dziś nie miałem czasu na dłuższa przejażdżkę choć pogoda do tego zachęcająca. Wybrałem się więc z rana do lasu by choć trochę wykorzystać ten ładny i słoneczny dzień.
Temperatura:24.0, HR max:177 ( 95%), HR avg:141 ( 75%), W pionie: m
Rower:Felt
Dane wycieczki:
55.29 km (30.00 km teren), Czas: 02:48 h, Avg:19.75 km/h,
Prędkość maks: 53.78 km/hTemperatura:24.0, HR max:177 ( 95%), HR avg:141 ( 75%), W pionie: m
Po pracy mały wypad
Sobota, 16 maja 2009 | dodano: 16.05.2009Kategoria 0 - 50, Geocaching, Wycieczka, 2009
Do południa w pracy a po pracy mały wypadzik. Pogoda jak na maj nie za ciekawa, chciałem pojechać w dłuższą trasę ale zimny wiatr i w dodatku zaczynający kropić deszcz zmusił mnie do skrócenia trasy.
Lębork - Rozłazino - Dzięcielec - Dziechno - Lębork
Po powrocie do domu okazało się że po zmianie firmware w moim 'edku' nie mogę zgrać historii przejazdu do komputera. Dopiero po fakcie poczytałem trochę forum i rzeczywiście coś takiego przy tym nowym firmware się dzieje. Całe szczęście że udało mi się powrócić do poprzedniej wersji. Jutro przetestuje czy wszystko jest okey.
Temperatura:12.0, HR max:166 ( 89%), HR avg:126 ( 67%), W pionie: m
Lębork - Rozłazino - Dzięcielec - Dziechno - Lębork
Po powrocie do domu okazało się że po zmianie firmware w moim 'edku' nie mogę zgrać historii przejazdu do komputera. Dopiero po fakcie poczytałem trochę forum i rzeczywiście coś takiego przy tym nowym firmware się dzieje. Całe szczęście że udało mi się powrócić do poprzedniej wersji. Jutro przetestuje czy wszystko jest okey.
Rower:Felt
Dane wycieczki:
36.86 km (20.00 km teren), Czas: 01:53 h, Avg:19.57 km/h,
Prędkość maks: 49.40 km/hTemperatura:12.0, HR max:166 ( 89%), HR avg:126 ( 67%), W pionie: m
Lębork - Bytów - Lębork
Sobota, 2 maja 2009 | dodano: 02.05.2009Kategoria 100 - 200, Geocaching, Wycieczka, 2009
Lębork - Mikorowo - Czarna Dąbrówka - Bytów. Do Czarnej Dąbrówki jechałem zielonym szlakiem, więc droga przebiegała bez zakłóceń bo szlak jest dość dobrze oznakowany, choć przeprawa przez rzekę Łupawę po trzeszczącej kładce podniosła trochę puls :)

W zeszłym roku kładka wyglądała o wiele lepiej. Z Czarnej Dąbrówki do Bytowa też wyznaczyłem sobie trasę głównie lasami jednak ten odcinek trasy nie przebiegał już tak sprawnie a to z tego powodu że na drodze zabrakło mostu na rzece Słupi, no i musiałem nadrobić kilkanaście kilometrów by przedostać się na drugi brzeg i powrócić na wyznaczoną trasę.
W Bytowie odwiedziłem zamek

i most

Droga powrotna do Lęborka szlakiem zwiniętych torów.
Mapka trasy do Bytowa:
Temperatura:20.0, HR max:174 ( 93%), HR avg:132 ( 70%), W pionie:1182 m

W zeszłym roku kładka wyglądała o wiele lepiej. Z Czarnej Dąbrówki do Bytowa też wyznaczyłem sobie trasę głównie lasami jednak ten odcinek trasy nie przebiegał już tak sprawnie a to z tego powodu że na drodze zabrakło mostu na rzece Słupi, no i musiałem nadrobić kilkanaście kilometrów by przedostać się na drugi brzeg i powrócić na wyznaczoną trasę.
W Bytowie odwiedziłem zamek

i most

Droga powrotna do Lęborka szlakiem zwiniętych torów.
Mapka trasy do Bytowa:
Rower:Felt
Dane wycieczki:
142.47 km (80.00 km teren), Czas: 07:41 h, Avg:18.54 km/h,
Prędkość maks: 44.00 km/hTemperatura:20.0, HR max:174 ( 93%), HR avg:132 ( 70%), W pionie:1182 m